Skip to main content

Full text of "Rok 1863 na kresach mohilewskich"

See other formats


Edward 
kresach 


DK 

507 

.9 

M64M35 

19?0 

Cl 

ROBA 


Digitized  by  the  Internet  Archive 

in  2010  with  funding  from 

University  of  Toronto 


http://www.archive.org/details/rok1863nakresach00mali 


EDWARD  MALISZEWSKI. 


KOK  1863 

NA  KRESACH  MOHILEWSKICH 


IXWM 


KWNYM^ 


F^som 


WYDAWNICTWO  „STRAŻY  KRESOWEJ" 

WARSZAWA,  NOWY-ŚWIAT  hfa  21. 
1920. 


Rok  1863 

na  kresach   mohilewskich. 

I.  Ziemia  i  ludzie. 

Odcięte  toporem  rozbiorowym  już  w  r.  1772-im   od  żywego  organiz- 
mu   Rzeczypospolitej    najdalsze    jej    województwa    kresowe     nad    Dzwmą 
Tgórnym  Dmeprem  poioione,  najwcześniej  też  ze  -^^y^^f '^^  zjejn  po  s  >ch 
doświadczać   zaczęły  prób  ucisku   i    rusyfikacji    '",^J5^y^'\,^,7P°';',i\if; 
najściślej  z  nowym  organizmem  państwowym,  do  którego  zostały  włączone. 
Niemal    ednocześnie  z\iepska  po  polsku  drukowanemi     płaka  am,  ley  In - 
peratorskiey  Mości  Naymiłościwszej  Pani",   Katarzyny   II,  do   ]e]    nowych, 
Tol  k?Jh  z 'rodu  ł  języka  poddanych,  obw-ieszczającemi  o  inkorporacji  ziem 
tych  do    Rosji,  sypać  się  zaczęły   ukazy  i  rozporządzenia     rzucające   pod- 
waliny pod  zamierzone  dzieło  możliwie  zupełnej  unif.kacji.  Więc   przede^ 
:;szys'tkiem  zwrócono  uwagę  na  ziemię,  główne,  bodaj  J.^dy^e    utaj     rodło 
bo4ctwa  krajowego.     Pierwszym  łupem  skarbu  rosyjskiego  stały  się  eko 
nomje    króleiskie  i  starostwa.     Ekonomja    mohilewska,    w    województwie 
m^Sawskiem  położona,  składała  się  z  3  miast:  ^ohilewa    Czausow  ,  Cz^- 
rykowa,  oraz  138  wsiO,  nie  licząc  ogromnych,  me  cenionych  zresztą  ^ow 
czas,  obszarów  leśnych.   Starostw  niegrodowych  było  w  wojew.  mscislav^- 
skiem  27.  W  obrąb   nowej  gubernji    mohł  ewskiej  weszło  nadto  ze  20  sta- 
rostw z  powiatu  rzeczyckiego    w    województwie    mińskiem,  m.  in_    olbrzy 
mie  dobra  czeczerskie,  homelskie,  propojskie,  ^oljf';"^'^^''^;,^^'?,^'!'';^!^^^^^ 
rostw    z   dawnego  województwa  witebskiego,  np.  babinowickie  i  orszanskie. 
Dalej  zagarnięte  zostały  na  skarb    majątki  tych  wszystkich    ziemian,    prze- 
ważnie z^idJin  magna'ckich,  którzy  Joleli  pozostać  w  obrębie    uszczuplo- 
nej Rzeczypospolitej  i  me  złożyli    przysięgi  na  wierność  "^ej  władczyni 
białoruskich  ziem  kresowych.  Byli  to:  wojewoda  ^'enskiks.  Karol  Kadź 
witł,  kanclerz  litewski,  Michał  Czartoryski,  hetman  lit.,  l^^^^chałOgnkgeiu 
wielkopolski,  Mniszech,  starosta  rzeczycki,  ks.  Radziwiłł,  k.ązętaLubeccy 
oraz  pisarz  lit.,  Pac.  Niemal  każdy  z  tych  magnatów  miał  tu  po  kilkadzie- 
siąt wsi,  a  w  nich  po  kilka   tysięcy  włościan^).  Conajmniej  połowa   całego 


')  stan.  Kościalkowski:  „Ze  studjównad  dziejami  ekonomi]  królewskich  na  Litwie". 
Rocznik  V  Tow.  Przyjaciół  Nauk  w  Wilnie  za  lata  1911-1914. 

»)  P  Żukowicz:  .Unrawlcnje  i  si.d  w  /apadnoj  Rossii  w  carstwowanie  tkateryny  11  . 
Żurnal  Ministerstwa  Narodnawo  Proswieszczenja,  1914  r.  za  luty  i  nast. 


obszaru  nowoutworzonej  gub.  mohilewskiej  znalazła  się  w  ten  sposób  w  rę- 
ku nowycti  władz.  Nie  omieszkały  one  zaraz  skorzystać  z  tego  odpowie- 
dnio do  swoicłi  celów.  Na  bok  poszły  względy  na  skarb  państwa,  gdy  na 
oku  były  ważniejsze  cele  polityczne.  Olbrzymie  obszary  ziemi,  pokon- 
fiskowane  dotycticzasowym  dziedzicom  i  starostom  polskim,  rozdane  zo- 
stały z  hojnością  niekiedy  zdumiewającą  dworakom  i  generałom  rosyjskim. 
Wśród  obdarowanycłi  byli:  Czernyszew,  Potemkin,  Rumiancew,  Zoricz,  Pas- 
sek,  Ostermann  i  wielu,  wielu  innycti.  Rzucone  zostały  w  ten  sposób 
mocne  podwaliny  pod  rosyjski  stan  posiadania  w  tym  kraju.  I  cłioć  póź- 
niej nieco,  w  ciągu  pierwszej  połowy  XIX-go  stulecia,  żywioł  polski  od- 
zyskać zdołał  niemało  utraconycli  poprzednio  placówek,  własność  ziemska 
me  stała  się  tu  już  nigdy,  jak  w  innycti  powiatach  Litwy  i  Rusi,  jednoli- 
cie polską,  a  pochodzące  z  tych  pierwszych  nadań  wielkie  dobra  homelskie, 
czeczerskie,  propojskie  i  t.  p.  pozostały  we  wszelkich  okolicznościach  silną 
ostoją  rosyjskości. 

Jednocześnie  z  przewrotem  w  stosunkach  własności  ziemskiej  rozpo- 
czął rząd  rosyjski  bez  dłuższej  zwłoki  energiczną  akcję  unifikacyjną  i  na 
innych  polach')-  Włościan  unitów  masami  zapędzono  do  prawosławia,  ko- 
ściół katolicki  usiłowano  przy  pomocy  usłużnego  metropolity  Siestrzeńce- 
wicza  wprowadzić  na  bezdroża-),  rozpoczęto  również  na  dużą  skalę  pró- 
bę zbliżenia  wyższych  warstw  rosyjskich  i  polskich  na  polu  towarzyskiem 
i  matrymonialnem.  Nie  można  powiedzieć,  aby  akcji  tej  nie  towarzyszyły 
wcale  znaczne  sukcesy.  To  też  gdy  w  r.  1812  korpus  polski  pod  wodzą 
ks.  Poniatowskiego  zawitał  w  strony  mohilewskie,  spotkało  go  naogół 
wśród  rodaków  miejscowych  przyjęcie  więcej  niż  oziębłej. 

Przyszedł  jednak  wkrótce  potem  wspaniały  rozkwit  ducha  polskiego 
na  Litwie.  Ideały  filareckie  z  Wilna  promieniować  zaczęły  na  cały  kraj, 
budząc  wszędzie  „dawnych  Polaków  dumę  i  szlachetność".  Ten  prawdziwy 
przewrót  w  pojęciach,  jakiego  wśród  społeczeństwa  polskiego  na  obsza- 
rach od  Telsz  aż  po  Orszę  dokonała  garść  genjalnych  entuzjastów  z  po- 
śród młodzieży  wileńskiej,  podniósł  tu  wszędzie  cenę  i  wartość  Polski  na 
niedostępne  dotąd  wyżyny.  Ku  górnym  szlakom  wysokiej  cywilizacji  pol- 
skiej zwróciły  się  teraz  znowu  z  całą  mocą  najgłębszego  przywiązania 
wszystkie  poczciwsze  serca,  wszystkie  szlachetniejsze  umysły.  Wśród  filare- 
tów wileńskich  znalazło  się  i  kilku  mohilewian:  Stanisław  i  Stefan  Mako- 
wieccy, Józef  Staniszewski,  Sleżanowski').  Oni  to  zapewne  pierwsi  przynie- 
śli tu  i  szczepić  zaczęli  na  ziemiach  naddnieprzańskich  tak  zwięzłe  i  proste, 
a  tak  jasne  i  wymowne  zarazem  hasła  filareckie:  ojczyzna — nauka — cnota. 
Do  wyższego  tonu  dostrajać  się  odtąd  zaczyna  całe  życie  polskie  na  tych 
dalekich  kresach  białoruskich.  I  oto  już  w  r.  1831-ym,  choć  walka  zbrojna 
nie  rozciągnęła  się  aż  nad  górny  Dniepr  i  Dźwinę,  zauważyć  można  lekkie 
drgnięcie  wśród  tego  samego  ziemiaństwa  motiilewskiego,  które  tak  nie- 
dawno jeszcze,  podczas  przybycia   wielkiej  armji  Napoleona,   zachowywało 


')    Obszerniej  o  tern  w  pracy  H.  Mościckiego:  .Dzieje    porozbiorowe    Liwy   i    Rusi". 
Tom  I.  Wilno  b.  d.,  str.  1—70. 

2)    Maciej  Loret:  .Kościół  katolicki  a  Katarzyna  II  (1772—1784)."  Warszawa  1910. 

^)     Janusz  Iwaszkiewicz:   , Litwa  w  roku  1812".  Warszawa   1912. 

*)    T.  Wierzbowski:    .K  istorji    fajnych    obszczestw    sredi  litewsko-polskoj  molodie?i 


w  1819-1823  godach".  War'szawa  1898.  sfr.  86  i  nast. 


się  naogół  ze  zdecydowaną  conajmniej  rezerwą'),  Wielce  charakterystycz- 
na dla  nastrojów  miejscowych  jest  zmiana  kierunku  politycznego  wśród 
wiodącej  prym  w  tych  stronach  gałęzi  dubrowieńskiej  rodu  Lubomirskich. 
Gdy  w  r.  18r2-ym  książęta  ci  opuścili  swoje  majątki  podorszańskie,  cofa- 
jąc się  w  głąb  Rosji  wraz  z  całą  armją  Kutuzowa,  w  której  zajmowali 
wyższe  stopnie  oficerskie,  obecnie,  podczas  rewolucji  listopadowej,  syn  ich 
i  siostra  sami  należą  czynnie  do  ruchu  zbrojnego,  skierowanego  przeciwko 
Rosji  z  myślą  o  odbudowie  własnej  niepodległej  ojczyzny-). 

Całkowita  rozbieżność  interesów   polskich  i  rosyjskich  w   tym    kraju, 
zaznaczająca  sią  już  coraz  to  wyraźniej  w  ostatniem  dziesięcioleciu  przed 
wybuchem  rewolucji  listopadowej,  zaczyna  teraz  przybierać  formy  ostrzej- 
sze.    Z  inicjatywy  gubernatora  mohilewskiego,    Murawjewa,   tego  samego, 
który  później  w  r.   1863-ym  miał  sobie  zyskać  smutną  sławę   zezwierzęco- 
nego zupełnie  okrutnika,  rusyfikacja  zewnętrzna  gubernji  zaczyna  iść  szyb- 
szem  tempem.  Ukazem  carskim  z  d.  11  stycznia  st.  st.  1832  r.  skasowane 
zostały  na  Litwie  .polskie  urzędy":  podkomorzych,  komorników,  woźnych 
i  chorążych.  Przedtem  jeszcze,  ukazem  z  d.  6  grudnia  st.  st.  1830  r.,  ogra- 
niczone zostało  prawo  głosowania  na  sejmikach  szlacheckich,  przysługujące 
odtąd  tym  tylko,  co  posiadają  „niemniej   100  dusz  poddanych  płci  męskiej 
lub  niemniej  3.000  dziesięcin  chociażby  pustej  ziemi"^).     Ukazem    z    d.    1 
maja  st.  st.   1832  r.  wprowadzono  obowiązkowe  mundury  szlacheckie    kro- 
ju urzędowego  rosyjskiego   dla   marszałków    szlachty  i  innych  urzędników 
z  wyborów,    a    ukazem    z    d.   5    maja  st.  sL  1839  r.  pozbawiono    szlachtę 
prawa  wyboru  prezesa  izby  cywilnej,  najwyższej  lokalnej  instytucji  sądowej. 
Rozpoczęto  również  na  wielką   skalę  już  w  r.   1832    przesiedlanie    drobnej 
szlachty  do  Rosji,  oraz  przeprowadzano   systematycznie   w   ciągu   dziesię- 
ciolecia  1830—1840  zamykanie  istniejących  dotychczas,  z  prawdziwym  po- 
żytkiem dla  ogółu,  licznych  a  dobrych  szkół  polskich.  Ukaz  z  d.  22  lut.  st.  st. 
1835  r.  zakazywał  od  r.  1836    nauki    języka  polskiego  w  zakładach  szkol- 
nych w  gub.    witebskiej  i  mohilewskiej^).     Władze   petersburskie    zwróciły 
teraz    wogóle    najpilniejszą   uwagę  na  sprawę    ujęcia  w  swoje    ręce    nauki 
młodzieży  szkolnej.  „Uznawszy  za  konieczne— głosił  ukaz  carski  do  senatu 
rządzącego  z  d.  28  lut.   1834  r.^).  —  przekształcić  we  wszystkich  od  Polski 
przywróconych  gubernjach    wydział   edukacyjny,  stosownie   do   rzetelnych 
pożytków  tamecznego  kraju,  zamyślaliśmy  urządzić  dla  okręgu  białoruskiego 
wyższy  zakład  naukowy  w  Orszy,  któryby  z  czasem  w. obszernie jszem  roz- 


')  Wiadomości  o  sekwestrach  majątków  w  gub.  mohilewskiej:  Tygodnik  Peter  s 
burski  z  r.  1831  n.  '!3,  z  r.  1832  n.  11,  .2,  47  i  dalsze. 

')  „Nałożono  areszt  na  800  dusz  obywatelki  Amelji  Stempkowskiej  (z  domu  ks.  Lu- 
bomirskiej)  w  orszańskim  powiecie  z  powodu,  iż  się  znajdowała  zbrojno  w  zgrai  polskich 
buntowników".  Tyg,  Pet.,  1832  r.  n.  22.  .N.  Cesarz  Imć  raczył  rozkazać  nie  przyjmować 
do  żadnej  służby  rządowej  i  do  wyborów  szlacheckich,  do  dalszego  rozporządzenia  zwierzch- 
ności, księcia  Władysława  Lubomirskiego,  który  należał  do  ostatniego  powstania".  Tyg. 
Pet.,  18.33  r.  n,  67.  Wzmiankowana  powyżej  Amelja  z  ks  Lubomirskich  l-v.  Janowa  Czor- 
bowa,  generałowa  ros.,  2-v.  Janowa  Stempkowska,  była  córką  ks.  Franciszka-Ksawerego  L. 
z  Dubrowny,  gen.-lejtenanta  w.  rosyjskich,  z  drugiej  jego  żony,  Teofili  z  Rzewuskich.  Uczest- 
niczyła w  powstaniu  radomyskiem  na  Polesiu  kijowskiem. 

»)    Tyg.  Pet.,  1831  r.,  n.  97. 

<)     1.  c.  1836  r.,  n.  6. 

5)    I.  c,  1834  r.,  n.  19. 


winięciu  mógł  zastąpić  zniesiony  uniwersytet  wileńsl<i."  Na  wybudowanie 
odpowiednich  gmachów  wyasygnowano  już  209.508  rb.  sr.  i  3.522  rb.  asy- 
gnatami-terazjednak  okazało  się,  że  „wzniesienie  gmachów  w  Orszy  na  cel 
pomieszczenia  liceum— z  powodu  odkrytych  wtem  mieście  niedogodności— 
nie  może  być  dokonane  z  pożądanym  skutkiem",  że  zaś  nadto  powstał 
już  jednocześnie  uniwersytet  w  Kijowie,  przeto  projektu  założenia  wyż- 
szego zakładu  naukowego  w  Orszy  poniechano  zupełnie.  Założono  nato- 
inia"st  w  kilka  lat  później  instytut  agronomiczny  w  Horkach'),  który  w  ciągu 
paru  dziesiątków  lat  ściągał  w  swe  mury  liczną  młodzież  polską  ze  wszystkich 
gubernij  Litwy  i,  pomimo  swego  ustronnego  położenia  oraz  zewnętrznego 
charakteru  rosyjskiego,  przyczynił  się  niemało  do  zespolenia  ówczesnej 
młodzieży  w  jednem  wielkiem  uczuciu  patrjotycznem^). 

Pomimo  jednak  tych,  zaznaczających  się  już  coraz  wyraźniej,  prób 
przeprowadzenia  możliwie  całkowitej  rusyfikacji  kraju,  pomimo  coraz  licz- 
niejszych skrępowań  i  ograniczeń,  żywioł  polski  w  okresie  lat  1830 — 1863 
rozrastał  się  na  obszarze  gub.  mohilewskiej  z  niepowstrzymaną  wprost 
mocą.  Po  za  kilku  wielkiemi  latifundjami  rosyjskiemi,  pochodzącemi  jeszcze 
z  nadań  po  pierwszym  rozbiorze  kraju  (Homel,  Propojsk,  Strzeszyn),  znacz- 
na większość  własności  ziemskiej  przeszła  tu  już  stopniowo  napowrót 
w  ręce  polskie.  Obieralne  urzędy  marszałkowskie,  które  za  panowania  Ale- 
ksandra I  dość  często  dostawały  się  tu  z  wyboru  w  ręce  obywateli  Rosjan, 
w  dobie  mikoiajewskiej  są  już  obsadzone  prawie  wyłącznie  przez  Polaków. 
Własność  polska  nabiera  tu  zresztą  siły  i  tężyzny  nietylko  dzięki  wykupy- 
waniu majątków  rosyjskich,  ale  i  skutkiem  żwawo  prowadzonej  kolonizacji 
dóbr  magnackich.  W  r.  1842  rozprzedane  np.  zostały  na  średnie  posia- 
dłości wielkie  dobra  sanguszkowskie — Smolany,  ciągnące  się  w  pcw.  sień- 
skim  od  granicy  pow.  orszańskiego  aż  ku  Tołoczynowi.  Przybyły  wów- 
czas do  pow.  sieńskiego  liczne  rodziny:  Świętorzeckich,  Sławińskich, 
Czarnockich,  Majewskich,  Łukaszewiczów,  Rogowskich,  Sulżyńskich,  Osie- 
cimskich,  Jeśmanów,  Wańkowiczów,  Łomińskich  i  t.  p.')  Zasilała  się  tą 
drogą  w  nowe  soki  żywotne  tutejsza  rdzenna  klasa  ziemiańska,  reprezen- 
towana przez  rodziny  Hołyńskich,  Ciechanowieckich,  Sianożęckich,  Sołta- 
nów,  Korsaków,  Sipajłów,  Faszczów,  Dorja-Dernałowiczów,  Korolków, 
Dziczkańców,  Hurków,  Tołpyhów,  Piórów,  Gordziałkowskich,  Potapowiczów 
i  t.  p.  Najsilniejszą  jednak  pod  względem  liczebnym  podstawę  polskości 
stanowiły  i  tu,  jak  na  całej  zresztą  Litwie,  gęsto  osiadłe  w  niektórych 
powiatach  okolice  drobnoszlacheckie. 

Była  ich  tu  naogół  liczba  wcale  pokaźna.  Koncentrowały  się  one  po 
obu  krańcach  gubernji:  zachodnim  i  wschodnim,  tworząc  dwie  osobne  gru- 
py, osiadłe  nad  Sożą  i  nad  Drucią.  Najgęściej  zamieszkuje  drobna  szlachta 
okolice  nad  Sożą,  zaczynając  od  Mścisławia  przez  Krzyczew  i  Czeczersk 
w  stronę  Homla  ku  Dnieprowi.  W  grupie  nad  rzeką  Drucią  drobna  szlachta 


')  Szkolą  rolnicza  w  Morkach,  założona  w  r.  1840,  została  w  r.  1848  przekształcona 
na  instytut  aeronomiczny  z  kursem  zrazu  4-letnim,  później  3-letnim.  .lednocześnie  jednak, 
korzystając  z  licznych  sil  nauczycielskich  założono,  tu  również  szkolę  średnią  rolniczą  oraz  kursy 
taksatorskie. 

2)     Stefan, Okulicz:  , Przed  laty".  Wspomnienia.  Kraków,  1910. 

')  .1  ze  Świętorzeckich  Obiezierska:  .Zamek  kresowy  w  Smolanach".  Kurier  Li- 
tewski z  r    1906,'  n.  59. 


osiedliła  się  głównie  koło  Sienna,  Czerei,  Bobru  i  Tołoczyna  w  p.  sień- 
skiin,  dalej  ku  południowi,  w  p.  moliilewskim,  w  dorzeczu  Druci,  koło 
Drucka  i  Białynicz,  a  potem  jeszcze,  choć  już  w  słabszycli  skupieniacli, 
przez  Ozierany  ku  Roliaczewowi.  W  grupie  wscliodnicj,  nad  Sożą,  drobna 
szlactita  przeważnie  tworzy  duże  okolice  od  40  do  850  głów  (Osniolowiczc 
w  p.  kłimowickim).  Natomiast  w  grupie  północno-zachodniej,  osiadłej  nad 
Drucią,  drobna  szlachta  mieszka  rozproszona  po  drobnycli  zaściankacli, 
folwarkacli  i  wsiach  między  włościanami.  Okolica  ludniejsza  trafia  się 
tu  rzadko. 

Drobna  szlachta  w  grupie  nad  Sożą  otrzymała  swoje  grunta  w  bar- 
dzo dawnych  czasach.  Wiele  rodzin  wyprowadza  się  z  czasów  udziel- 
nego księstwa  mścisławskiego.  Ale  większość  uzyskała  uznanie  i  potwier- 
dzenie swoich  praw  dopiero  w  XVII  i  XVIII  wieku  od  królów  polskich. 
Ta  szlachta  osadzona  została  na  t.  zw.  ziemiach  książęcych  księstwa  mści- 
sławskiego, do  którego  należały  wówczas  obszary  późniejszych  powiatów: 
mścisławskiego,  klimowickiego,  czerykowskiego  i  czausowskiego.  Później 
dopiero,  skolonizowane  w  ten  sposób  przez  drobną  szlachtę,  grunta  zostały 
nadane  jej  na  własność.  Pierwotne  rodziny  rozrastały  się  stopniowo,  two- 
rząc niekiedy  ogromne  okolice,  zamieszkane  i  dziś  jeszcze  przez  jedną 
rodzinę,  niekiedy  dwie  lub  trzy,  a  rzadko  kiedy  przez  cztery  lub  pięć' 
W  pow.  bychowskim  wielka  okolica  Poplawszczyzna  zamieszkana  jest  nie- 
mal wyłącznie  przez  Onoszków,  w  rohaczewskim— okolice  Bohdanowicze, 
Hromyki,  Sudziły,  Korotki  —  przez  Bohdanowiczów,  Hromyków,  Sudziłow- 
skich,  Korotkiewiczów,  rabina  —  przez  Kurbackich,  Grzymkowskich  i  Łasz- 
kiewiczów,  Kurak — przez  Konosiewiczów,  Kurcków  i  in.;  Popławy  i  Szczepo- 
towicze  przez  Drobyszewskich.  W  pow.  kłimowickim  ogromne  okolice 
zamieszkane  są  wyłącznie  przez  Osmołowskich,  Sakowiczów  lub  Hrynie- 
wiczów. 

Inną  drogą  pozyskała  grunty  drobna  szlachta  w  grupie  zachodniej, 
nad  rzeką  Drucią.  Osiedlała  się  tam  ona  w  dobrach  magnatów  lub  na 
gruntach  pierwotnie  koronnych,  później  dopiero  nadanych  za  zasługi  wo- 
jenne i  inne  wybitniejszym  ziemianom')  i  tak  np.  na  gruntach  rodziny  Sia- 
nożęckich,  gdzie  powstały  Wierbiczew,  Ciercież,  Anlusze,  Marusieńki 
i  Sianożatki,  lub  na  gruntach  rodziny  Wykowskich,  gdzie  powstały  Chcdo- 
sowicze  i  t.  p.  Grunta  te  drobna  szlachta  z  czasem  zakupowala  na  włas- 
ność. Ta  drobna  szlachta,  jako  napływająca  później,  częściej  przenosiła 
się  z  jednego  majątku  do  drugiego  i  stąd  rodziny  zmieszały  się  t;ik  dalece, 
iż  zazwyczaj  w  każdej  okolicy  prawie  wszyscy  gospodarze  mają  inne 
nazwiska.  Jedynie  w  Sianożatkach  istnieją  liczne  rodziny  Żółtków. 

Ogółem  —  według  spisu  z  r.  1865-go  —  w  grupie  zachodniej,  nad 
Drucią,  liczono  12.188  dusz  drobnej  szlachty,  posiadającej  2.090  gospo- 
darstw w  521  osadach.  Według  wyznania  było  w  tej  liczbie:  10.447  kato- 
lików i  1.741   prawosławnych. 

W  grupie  zaś  wschodniej,  nad  Sożą,  naliczono  25.318  osób,  posiada- 
jących 4.439  gospodarstw  w  248  osadacli.  Według  wyznania:    19.491  pra- 


,MogiIewskaja  szlactita'  w    Wiestniku    Zapadnoj    Rossii  z  r.  1866,  ks.  .X. 


woslawnych  i  5.927  katolików.  Ogółem  w  obu  grupach  było  37.606  osób 
w  tern  21.132  prawosławnych  i   19.491  katolików'). 

Te  dwie  silne  grupy,  drobna  szlachta  i  ziemiaństwo,  tworzyły  pod- 
stawę polskości  na  terenie  gub.  mohilewskiej.  Dochodziła  tu  jednak  rów- 
nież pewna  liczba  włościan-katolików  (np.  w  okolicach  Faszczówki),  uży- 
wających wprawdzie  w  domu  gwary  białoruskiej,  ale  odczuwających  silnie 
łączność  z  ogółem  polskim,  nadto  zaś— hczne  koła  inteligencji  miejskiej, 
zawodowej  i  urzędniczej,  które  w  owych  czasach  były  tu  przeważnie,  niemal 
wyłącznie,  polskie. 

Zbliżał  się  tymczasem  okres  nowych  wielkich  nadziei,  nowego  natę- 
żenia uczuć  narodowych  w  całej  Polsce.  Na  widok  zmartwychwstającej, 
przy  pomocy  cesarza  Francji,  wolności  Włoch,  oraz  w  związku  z  osłabie- 
niem niezwyciężonej  dotychczas,  zdawało  się,  potęgi  rosyjskiej,  podnosić 
się  zaczął  przybity,  wtłoczony  w  ziemię  w  okresie  mikołajewskim  duch 
narodu.  Zaczęło  się  to  od  pewnego  ożywienia  działalności  społecznej. 
W  sierpniu  1861  r.  szlachta  mohilewska,  zebrana  w  Horkach  w  pokaźnej 
liczbie,  po  kilku  z  każdego  powiatu,  dla  obejrzenia  żniwiarki  Mazier  oraz — 
dla  porozumienia  się  w  sprawie  projektowanego  Tow.  rolniczego,  uchwaliła 
wybrać  komisję  do  opracowania  ustawy.  Na  jej  prezesa  wybrany  został 
jednogłośnie  popularny  tu  w  owym  czasie  ziemianin  Edward  Żukowski^). 
W  tych  samych  kolach  omawiać  zaczęto  projekty  założenia  Banku  ziem- 
skiego i  rolniczych  Domów  zleceń').  Krzątano  się  jednocześnie  nad  oświatą 
ludu  i  umoralnieniem  go  przy  pomocy  bractw  wstrzemięźliwości^-  Z  War- 
szawy i  Wilna  płynęły  jednak    wieści   coraz    gorętsze. 

Już  w  d.  29  list.  tegoż  roku  1861-go  młodzież  w  Horkach  święciła 
uroczyście  rocznicę  rewolucji  listopadowej  nabożeństwem  przy  ołtarziu, 
przybranym  w  liczne  emblematy  narodowe,  zwłaszcza  Białe  Orły  i  Pogonie. 

„Z  bijącem  sercem  —  pisze  bezpośrednia  uczestniczka  tych  zdarzeń^) — 
śledziła  Białoruś  przebieg  dalszych  warszawskich  wypadków.  Każdy  akt 
znajdował  odbicie  w  Mohilewszczyźnie.  Śpiewano  łiymny  w  kościołach, 
panie  przywdziały  narodową  żałobę,  nabożeństwem  uroczystem  święcono 
rocznicę  połączenia  Litwy  z  Polską  w  pamiętnym  dniu  iiowieńskiej  pro- 
cesji. Ustały  wszelkie  zabawy,  na  pierwszym  planie  stanęły  hasła  ofiar 
i  poświęceń  narodowych.  Ci,  co  w  owych  czasach  zwiedzali  Litwę,  po- 
twierdzić muszą,  że  duch  narodu  był  wszędzie  w  swej^podniosłości  jedno- 
lity, wszędzie  jedne  cele  miano  i  jedne  marzenia.  Każdy  do  służby  spra- 
wie ojczystej  wedle  sił  i  rozwoju  zdolności  swoich  rwał  się  duszą  i  ser- 
cem. Młodzież  z  uniwersytetu    moskiewskiego,     najliczniej     odwiedzająca 


')  Na  skutek  ukazu  z  r.  1864  z  pośród  drobnej  szlachty  mohilewskiej  tylko  350  osób 
uzyskało  prawo  zaliczania  się  do  .dworzanstwa",  resztę  zapisano  do  innych  stanów:  12.581 
do  jednodworców,  5.24-!  do  mieszczan,  3.100  do  włościan  i  77  w  poczet  kupców.  Dod»t 
należy,  iż  policzono  tu  tylko  mężczyzn,  właściwie  zatem  wypada  podwoić  te  cyfij, 
W  i  e  st  n  i  k    Z  a  p.    R  o  s  s  i  i,    1.  c. 

')    Korespondencja  z  gub.  mohilewskiej  w  Kurjerze  Wileńskimzr.  lS61,n.  70- 

3)    Kur.    W  ii.,    1861,  n.  78. 

*)    1.  c  ,  1860,  n.  42. 

=)  Józefa  ze  Świętorzeckich  Obiezierska:  „Męczeńskie  lata'  w  księdze  zbiorowej, 
„Nasze  Kresy:  Mohilewszczyzna'.  Mohilew  —  iMoskwa   1917,  str.  46. 


wtedy  Białoruś,  przywoziła  na  wakacje  i  święta  coraz  nowe  wieśi  pisma, 
i  broszury". 

Już  w  r.  1862-iin  snuć  sią  zacząła  w  gub.  motiilewskiej,  ciceniutka 
zrazu,  a  tajemnicą  najgłębszą  okryta,  sieć  tajnej  organizacji  narodowej. 
Zrazu  uczeslniczyta  w  niej  głównie  młodzież  i  tylko  gorętsze,  wyjątkowo 
uczuciowe  jednostki  z  pośród  starszego  pokolenia  udzielały  jej  swego 
poparcia  Ale  wypadki  szły  wciąż  naprzód  krokami  olbrzyma.  Rozgłośnem 
echem  odbiły  się  w  całej  gub.  mohilewskiej  słowa  adresu  do  cesarza 
sąsiedniej  szlachty  mińskiej,  zebranej  na  wybory  w  d.  29  list.  1862  r.: 
„im  smutniejszy  jest  dzisiejszy  stan  kraju,  im  bardziej  zaniedbanemi 
potrzeby,  z  ducha  narodowego  płynące,  tem  bardziej  umysły  wszystkich 
zwracają  się  ku  przyszłości  i  jedyne  zbawienie  w  połączeniu  z  Polską 
upatrują".  Zbliżały  się  tymczasem  i  sejmiki  mohilewskie,  wyznaczone 
na  d.  30  marca  st.  st.  1863  r.  Kiedy  ziemiaństwo  z  całej  gubernji  zjechało 
się  na  nie  do  Mohilewa,  w  Królestwie  krew  się  lała  od  dwóch  miesięcy, 
a  i  na  Litwie  rozpoczynały  się  sporadyczne  wybuchy.  Szlachta  mohilewska 
podczas  tych  wyborów  powołała  na  swych  przedstawicieli  samych  tylko 
Polaków').  Jednocześnie  zaś,  po  gorących  obradach,  spisała  w  formie 
urzędowej  protokół  następujący: 

„Szlachta  mohilewskiej  gubernji,  przystąpiwszy  na  zasadzie  prawa 
do  narad  nad  potrzebami  kraju,  wzięła  na  uwagę  następujące  okoliczności: 

„Obywatele  tutejsi  ulegają  politycznemu  prześladowaniu,  aresztowania 
są  cią"głe,  a  wygnanie  bez  wyroku  i  sądu  w  odległe  miejsca  Rosji  za  roz- 
kazami administracyjnej  władzy  jest  na  porządku  dziennym.  Nie  mają  oni 
żadnej  obrony  i  zasłony  przed  samowolą  lub  też  przed  błędnemi,  a  często 
z  osobistych  uprzedzeń  płynącemi  postanowieniami  tej  władzy.  Prześlado- 
wania zwrócone  są  głównie  przeciwko  sposobowi  myślenia  i  uczuciom  tej 
prowincji,  która  przez  wiele  wieków  silnemi  węzłami  związana  była  z  Pol- 
ską i  losy  jej  podzielała. 

„Te  polityczne  prześladowania  spowodowały,  że  miejscowe  władze 
usiłują  rozedrzeć  społeczeństwo,  siejąc  niezgodę  między  obywatelami 
i  włościanami. 

„W  takiem  będąc  położeniu,  nie  moglibyśmy  o  niczem  innem  radzić, 
jak  tylko  o  rozpaczliwych  warunkach,  w  jakich  nasza  prowincja  znajduje  się. 
Ponieważ  jednak  narady  nad  ich  usunięciem  w  gubernjach,  przez  jedno- 
plemienną  z  nami  ludność  zamieszkałych,  okazały  się  bezskutecznemi 
i  wywołały  nieszczęścia  i  klęski  rządowej  represji,  więc  wzgląd  na  me, 
jak  i  brak  osobistego  bezpieczeństwa,  skłonił  obywateli  mohilewskiej 
gubernji  do  zamknięcia  obecnych  narad  wzmianką  o  położeniu  kraju, 
wyżej  wyrażoną"'^). 

')  Na  marszałka  gubernjalnego  powołany  został  ponownie  Stefan  ks.  Lubomirski 
z  Dubrowny.  Marszałkami  powiatowymi  zostali:  w  pow.  bychowskim  —  Jan  Potapowicz, 
czausowskim  —  Otton  Ciechanowiecki,  czerykowskim  —  Mieczysław  Kostrowicki,  homel- 
skim —  Adolf  Kruszewski,  lioreckim  —  Ignacy  Wasilewski,  klimowickim  —  Michał  Chmy- 
zowski,  mohilewskim— Antoni  Stachowski,  mścislawskim -Kazimierz  Stachowski,  orszańskim  — 
WładysłaA'  ks.  Lubomirski,  rohaczcwskim-Jan  Oskierko  i  sienskim— Juljnsz  Roszkowski. 

=)  A.  Giller:  .Historja  powstania  narodu  polskiego  w  1861  —  1864  r.*  Paryż  1868. 
T.  II,  str.  399. 


8 

Uchwały  powyższe,  choć  oględne  w  treści  ze  względu  na  znany  już 
los  marszałków  podolskich:  na  represje,  jakie  spotkały  gorętszą  szlachtę 
mińską,  były  w  tonie  zupełnie  mocne.  Ale  nie  zrobiły  już  nigdzie  wra- 
żenia większego.  Ze  drżeniem  radości  lub  z  dreszczami  niepokoju  czekali 
teraz  wszyscy  na  nadchodzące  stanowcze  wypadki.  „Niby  grom  z  nagro- 
madzonych na  niebie  chmur  —pisze  cytowana  już  uczestniczka  tych  wypad- 
ków') —  przyszła  w  styczniu  1863  r.  wieść  o  powstaniu  w  Warszawie. 
Wszyscy  zrozumieli,  że  coś  wielkiego  i  poważnego  w  następstwach  spotkać 
Białoruś  musi.  W  marcu  wyraźnie  już  mówiono,  że  Mohilewszczyzna 
z  bronią  w  ręku  granice  dawnej  Polski  zaznaczy;  w  początkach  kwietnia 
nie  mogło  już  być  co  do  tego  najmniejszej  wątpliwości.  Kobiety  i  dzieci 
gorączkowo  szyły  bieliznę  i  skubały  szarpie.  Wielkanoc  jednak  przeszła 
spokojnie.  Tylko  doktór  Michał  Oskierka,  komisarz  Rządu  Narodowego 
i  główny  organizator  ruchu  na  gub.  mohilewską,  kilkurazowym  przyjazdem 
z  Wilna  i  Mińska  do  Mohilewa  zaznaczył  pracę  czynną  przygotowań 
do  powstania.  Lada  chwila  .  wyczekiwano  przyjazdu  Ludwika  Zwierzdow- 
skiego  (Topora),  który  miał  prowadzić  Horyhorecką  partję.  W  Mohilewie 
wiadomem  było,  że  do  organizacji  wszedł  ks.  Władysław  Lubomirski^), 
brat  ks.  Stefana.  Ignacy  Brzostowski,  prezes  izby  cywilnej,  przyjął  urząd 
wojewody  na  gubernję')...  Ukazywano  sobie  domy  obywatelskie,  na  które 
w  stanowczej  chwili  rachować  było  można.  Podatlii  narodowe  naznaczono, 
a  ci,  co  już  posiadali   kwity  Rządu  Narodowego,  chlubili  się  przed  bliskimi". 

Nadchodziły  chwile  decydujące. 

II.  Akcja  zbrojna. 

^  Wybuch  zbrojny  w  województwie  mohilewskiem  oznaczony  został  na 
dzień  5  maja').  Spiskowcy  stawić  się  mieli  na  oznaczone  miejsca  o  g.  10-ej 
wieczorem.  Po  obliczeniu  sił,  podziale  ich  na  jednostki  wojskowe  i  roz- 
daniu posiadanej  broni,  powstańcy   jeszcze    tej    samej   nocy   lub   nazajutrz 

')    J.  Obiezierska,  I.  c. 

■)  Władysław  ks.  Lubomirski,  syn  ks.  Eugenjusza  i  Marji  z  Czackich  ur.  1824  r. 
znany  ze  swych  prac  iiczonycli  z  zakresu  konchjologji,  marszatkowal  w  latach  1846—1863 
szl.ichcie  orszańskiej,  a  latem  1863  r,  po  ustąpieniu  Brzostowskiego,  pełnił  w  organizacji 
narodowej  wysoki  urząd  naczelnika  cywilnego  województwa  mohilewskiego.  Tajemnica  tego 
urzędowania  była  wówczas,  jak  się  zdaje,  znana  jedynie  komisarzowi  wojewódzkiemu,  oraz. 
Michałowi  Oskierce,  który  poniósł  ją  ze  sobą  do  grobu,  nie  zdradziwszy  na  śledztwie  nikogo. 
Dzięki  temu  ks.  L.  zdolal  uniknąć  represji  popowstaniowych.  Zmarł  w  1882  r.  w  Warszawie. 

')  Ignacy  Brzostowski,  syn  Józefa,  właściciela  Michałpola  i  Pawłowicz  w  p  sieńskim, 
ur.  ok.  r.  1819,  kształcił  się  w  szkołach  w  Mińsku,  wydział  prawny  ukończył  w  Moskwie.  Miał 
w  pow.  sieńskim  maj.  Lipowice,  odziedziczony  po  stryju.  W  Mohilewie  obierany  był  corocz- 
nie przez  szereg  lat  na  prezesa  izby  kryminalnej.  W  r.  1863  zesłany  został  administracyjnie 
przez  gub  Beklemiszewa  do  Libecka  w  g.  Samborskiej,  sądzony  jednak  był  później  przez 
Murawjewa  po  raz  drugi.  Zmarł  w  Saratowie  w.  r.  1875.  Przypisy  do  .Pamiętników"  Jak 
Gieysztora,  t.  I,  str.  412. 

■")  Wszystkie  daty  podajemy  według  kalendarza  nowego  stylu.  Dzień  23  kwietnia 
st.  st.,  czyli  5  maja  n.  st.,  jako  datę  wybuchu  podają  zarówno  wszystkie  opisy  napadu  na 
Horki,  jak  i  Marcinowski,  w  przypisach  do  pamiętników  Gieysztora.  Również  i  A.  I.  Miłowi- 
dow  w  swojej  broszurze:  ,Piereczeń  bojewych  stołknowienij  russkich  wojsk  z  polskimi 
powstańcami  w  kampanju  1873-1864  gg.  w  prediełach  Siewero-Zapadnawo  krają"  (Wilno  1915) 
ustala  tę  same  datę  wybuchu  w  ziemi  Mohilewskiej.  Natomiast  p.  Józefa  Świętorzecka 
w  cytowanych  powyżej  swych  wspomnieniach  podaje  datę  24  kwietnia  st.  st. 


zrana  rozpocząć  mieli  we  wszystkich  jednocześnie  powiatach  akcję  zbrojną, 
której  rozmach  pozostawać  musiał  oczywiście  w  ścisłej  zależności  od  hczby 
nrzvbvłych  na  punkt  zborny  zaprzysiężonych  uczestników   organizacji.  Nie 
ozporządzamy,  niestety,  dotychczas  bliższemi    danemi  o  rozmiarach  orga- 
nizacji narodowej  w  Mohilewskiem,   tak  samo,  jak  me  znamy  —  skutl<iem 
wielce  dotkliwego  braku  wspomnień  uczestników  powstania  z  tych  okolic— 
wielu  innych  szczegółów,  dotyczących  ruchu  ówczesnego   na   kresach  mo- 
hilewskicti     Wiemy  tylko')  iż  do   zamierzonego    w    dniu   wybuchu   napadu 
na  arsenał  Krzyczewski  miało  pierwotnie  należeć   600   uczestników.    Spró- 
bujmy wyciągnąć  stąd  pewne  wnioski.  Zamierzony  napad  na  Krzyczew  — 
zarówno  ze  względu  na  duże  znaczenie  tej  akcji    w  razie    pomyślnego  jej 
przeprowadzenia,  jak  i  z  powodu  pogranicznego  położenia  tego  miasteczka— 
wykonać  miały  zapewne  organizacje  obu   przylegających    do  mego  powia- 
tów czerykowskiego  i  klimowickiego.  Wypadałoby  zatem  na  powiat  około 
300  spiskowców    Wobec  dość  równomiernego  nawarstwienia  żywiołu  pol- 
skiego   w    powiatach    gub.  mohilewskiej,   nie   będziemy   chyba   dalecy    od 
prawdy,  jeśli  tę  samą  liczbę  przyjmiemy  i  dla  innych  powiatów-.    W   jede- 
nastu zatem  powiatach  byłoby  3.300  spiskowców.  Niestety,  w  decydującej 
chwili    stawiło  się  ich  ogółem  zaledwie    kilkuset,    najwięcej    tysiąc,     btąd 
konieczne  poniechanie  wielu  zamierzeń,  stąd  słabszy    rozmach   całej    akcji 
powstańczej  na  tych  dalekich   kresach,    gdzie,     mimo  względnej    słabości 
żywiołu  polskiego,  możliwość  pewnego  powodzenia- wobec  rozproszenia 
po  obszarze   całej    gubernji   skromnych    sił    rosyjskich  -   me  była    wcale 

^^^  ^Naczeinikiem  sił  zbrojnych  województwa  mianowany  został  przez 
rezydujący  w  Wilnie  Wydział,  zarządzający  prowincjami  Litwy,  —  kap'tan 
sztabu  generalnego  wojsk  rosyjskich,  Ludwik  Zwierzdowski,  który  od  herbu 
rodzinnego  przybrał  sobie  jako  nom  de  guerre  nazwisko:  Topor. 
Była  to  niewątpHwie  osobistość  wybitna.  ,     .      •■        .u 

Urod-ony  w  Wilnie  około  r.  1825,  po  ukończeniu  akademji  sztabu 
głównego  w  Petersburgu,  znalazł  się  w  okresie  przedpowstaniowym  w  mieście 
Fodzinnem  gdzie  posiadał  dom  własny,  na  stanowisku  adjutanta  gen.-gub. 
Nazimowa  którego  całkowite  zaufanie  zdołał  sobie  pozyskać.  Do  partji 
ruchu  przystąpił  jed^n  z  pierwszych:  należał  do  „Koła",  zorganizowanego 
w  r  1859  w  Wilnie  przez  Franciszka  Dalewskiego,  a  w  r.  1861  był  jednym 
z  przywódców  tego  grona,  złożonego  z  żywiołów  radykalniejszych,  które 
odłączyły  się  od  organizacji  powyższej  i  utworzyły  nowy  „Komitet  ruchu  . 
W  przeddzień  niemal  powstania  wydalony  został  z  Wilna  do  Moskwy,  skąd 
parokrotnie  w  początkach  1863-go  roku  wyjeżdżał  do  Górek,  jako  prede- 
stynowany z  góry  przywódca  ruchu  zbrojnego  nad  górnym  Dnieprem 
Surowy  w  sądach  i  niechętny  mu  osobiście  Gieysztor  stwierdza  w  swych 
pamiętnikach,  że  był  to  człowiek  „ambitny,  trochę  może  intrygant,  za- 
zdrosny, lecz  wielkiego  patrjotyzmu"^). 

')    Dzięki    notatce    p.    Mikołaja    Marcinowskiego    w    przypisach    do  .Pamiętników" 

I    Gieysztora  II    294  •   •• 

■  S  Jakób  Gieysztor:  .Pamiętnik",  t.  II.  str.  125.  Nie  podajemy  tu  oczywitóe  opinj. 
W.  Przyborowskiego  (.Dzieje  1863  r.'  t.  111,  str.  3).  opartej  wyłącznie  na  złośliwych  .  świa- 
domie fałszywych  pamiętnikowcach  rosyjskich. 


10 

Nie  znamy,  niestety,  bliżej  planów  i  zamierzeń  naczelnego  wodza 
ziemi  mohilewskiej.  Można  żywić  wątpliwości  co  do  nieco  zbyt  powie- 
ściowe brzmiących  przypuszczeń  W.  Przyborowskiego')  o,  snutych  rzekomo 
przez  Topora  wespół  z  Z.  Sierakowskim,  planach  „poniesienia  orężnej  rewo- 
lucji w  głąb  Rosji  i  połączenia  się  z  przygotowanym  przez  Kiniewicza') 
rokoszem  Tatarów  Kazańskich".  Już  prawdopodobniejszą  wydawać  się 
może  wzmianka  Orlickiego')  o  zamiarze  Topora  skierowania  się  z  Horek 
na  Mohilew,  siedzibę  władz  gubernjalnych,  gdzie,  oprócz  komendy  inwali- 
dów i  pewnej  ilości  policjantów  i  żandarmów,  stała  wówczas  jedyna  bry- 
gada artylerji.  Zdobycie  Mohilewa  dałoby  niewątpliwie  znakomitą  podsta- 
wę —  militarną  i  w  większym  może  jeszcze  stopniu  moralną  —  całemu 
powstaniu  litewskiemu.  Ale  myśleć  o  tem  poważnie  można  było  tylko 
w  razie  licznego  stawienia  się  spiskowych  na  punktach  zbornych  oraz 
w  razie  zupełnego  udania  się  początkowych  zamierzeń  powstańczych.  O  ile 
możemy  je  d^iś  odtworzyć,  przedstawiały  się  one,  jak  następuje. 

Sam  Topór,  objąwszy  dowództwo  nad  połączonemi  oddziałami: 
boreckim  i  czausowskim,  uderzyć  mi:;ł  na  miasto  Hirki,  siedzibę  powiatu 
i  jedynego  wyższego  zakładu  naukowego  w  gubernji,  tam  powięks/yć  swe 
szeregi  młodzieżą  z  instytutu  rolniczego  i  kursów  taksatorskich,  zabrać 
broń,  kasę,  potrzebną  ilość  koni,  wozów,  zapasów  żywności  it.  p.,  poczem 
ruszyłby  na  południe  ku  Czausom,  gdzie  połączyłby  się  z  nim  naczelnik 
oddziałów:  czerykowskiego  i  klimowickfego,  ex-oficer  artylerji  rosyjskiej, 
Kosa -Żukowski^),  który  — w  razie  udania  się  zamierzonego  napadu  na  arse- 
nał i  baterję  artylerji  w  Krzyczewie — rozporządzałby  również  600  dobrze 
uzbrojonymi  ludźmi.  Z  temi  siłami  mógłby  już  naczelnik  sił  zbrojnych 
województwa  myśleć  albo  o  próbie  poruszeniachłopstwa  w  smoleńszczyźnie*), 
albo  o  wyprawie  na  Mohilew.  Z  Czausów  miałby  tam  tylko  45  kilometrów: 
przestrzeń,  możliwa  do  przebycia  bez  wielkiego  wysiłku  w  ciągu  dwóch 
dni.  W  ciągu  zaś  tak  krótkiego  czasu  władze  mohilewskie  nie  zdążyłyby 
napewno  ściągnąć  posiłków. 

Pozostałe  powiaty  tworzyć  miały  partje  samodzielne,  których  plan 
działania  prawdopodobnie  ustalićby  się  miał  dopiero  z  czasem.  Bezpo- 
średniem  ich  zadaniem  politycznem  było:  demonstrować  przed  całym 
światem  o  niewygasłych  aspiracjach  polskich  do  odzyskania  granic  histo- 
rycznych,— militarnem  zaś:  odciągać  ku  sobie  i  przez  to  rozpraszać  te  siły 


')     1.  c.  str.  60. 

')     właściwie:  Kieiiiewicza. 

^)  S.  S.  Orlickij:  „Ugołok  wozstanja  1863  goda"  (iz  wospominanij  uczastnika). 
Istoriczeskij  Wiestnik  z  r.  1902,  zeszyt  XI,  str.  432. 

')    Gieysztor,  1.  c,  t.  II,  str.  294. 

')  W  archiwum  centralnem  wileńskiem  znajduje  się  list  gubernatora  mohilewskiego, 
do  Murawjewa  z  d.  24  stycznia  1864  r.  o  poczynionych  przez  ziemianina  z  pow.  Horeckiego: 
Zdzisława  Mitkiewicza  .pri  czystosierdiecznom  raskajanji'  następujących  oświadczeniach, 
,On  soznalsia  —  pisze  gubernator  Beklemiszew  o  Mitkiewiczu  —  czto  byl  adjutantom 
u  Topora,  czto  pred  abnarużenjem  wozstanja  on  jezdił  w  Wilno  w  Bielorusko-Litowskij 
Komitet  za  nastawlenjami  po  miatieźu,  nakoniec,  czto  plan  diejstwij  goreckoj  szajki  zaklu- 
czatsia  w  tom,  cztoby  idti  na  Koriczew,  gdie  artillerijskij  oficer  Żukowskij  obieszczał  predo- 
stawit'  im  wozmożnost'  zawladiet'  artillerjej  —  a  ottuda  w  Roslawl— dla  wozbużdenja  mia- 
tieża  mieżdu  krestjanami  Smoleńsko]  gub.'.  ' 


u 


zbrojne,  jakiemi  Moskwa  rozporządzać  mogła  w  obrąbie  gubernji  Miano- 
wan  zatem  zostali  naczelnikami  wojennymi  powiatów:  orszanskiego  - 
Ignacy  Bud^.itowicz,  sieńskiego  -  Walerjan  Szlagier,  moh.lewskiego  - 
Włodzimierz  Korsak,  bychowskiego  -  Ildefons  Ancypa  i  rohaczewsk.ego- 
Tomasz  Hryniewicz.  O  pozostałych  dwóch  powiatach:  homelskim  i  m.c i- 
sławskim,  nie  m.my  żadnych  w.adomości').  Być  może  .z  ze  wzg^du 
na  Trudność  znalezienia  w  tych  powiatach  odpowiednich  a  chętnych  sił 
wojskowych,  me  mianowano  w  nich  wogóle  naczelników  wojennych.  Prób 
powstańczych  nie  było  w  nich  wcale.  Niemniej  jednak  późniejsze  sledz- 
fwa    i    represje    polityczne    stwierdziły,    że    i    tu    istmeć    musiała   orga- 

"'''"ŁSnym' punktem  powstania  mohilewskiego  stać  się   zatem   miało 
miasteczko  Horki.  Położone  w  północnej     zlekka    ^^g^rzyste]    częsc.  gu^ 
bernji    u  zbiegu  rzeczki  Kopyłki  z  rzeką  Pronią  (dopływem  Sozu),    wzięło 
ono  ńiewątpirwie  swą  nazwę     od  otaczających   je    wzgórz^  •  ^^Horek 
również  niek,edy  Horyhorkami,  zapewne  dla  wyróżnienia  od  '""ych  Ho  ek 
sesto  rozsianych  na  obszarze  Litwy   historycznej.     Hory,    będące   również 
miasteczkiem:  leżą  istotnie  w  mewielkiej  od  Horek  odległości,  juz  w  obrę- 
bie powiatu  czausowskiego.  Tworzyły  one  zawsze,  w  ciągu  wieków    wraz 
z  Horkami  jeden  wielki  kompleks  dóbr,  niegdyś  będący  własnością  jednego 
z  odgałęzili  historycznego  rodu  książąt  Druckich.    Stąd    powstało    nawet 
nazwisko:  Druckich- Horskich.  Później  własność  Sapiehów   w  końcu  Sołło- 
hubów,  którzy,  wraz  z  upadkiem  Rzeczypospolitej,  przez  służbę  w  wojsku 
rosviskiem  zrusyfikowali  się  doszczętnie,  jednocześnie    zas,  pomimo  gtos- 
negTna  całą  gibernję  ucisku  ludu  w  swych  dobrach,  obdłuzyh  le  powyzej 
motliwoścł  i  wreszcie  -  z  całym    rozległym    obszarem   około  80  tysięcy 
?z°esięcTn  -sprzedali  rządowi.  Na   dwadzieścia    zgórą  lat  przed  opisywa- 
nym okresem    rząd  założył    w  Horkach     szkołę     rolniczą,     przekształconą 
w  r    1848  na  instytut  rolniczy,  utrzymany  w  zasadzie  na  wyższym    pozio- 
mie'naukowym.  O  ćwierć  kim.  za  miastem  wybudowano  w  tym  celu  spe- 
cjalne gmachy  i  założono  fermę  doświadczalną.  Jednocześnie    korzystając 
z  nagromadzenia  niewyzyskanych  należycie  sił   nauczycielskich,     założono 
Również  t.  zw.  ku^sa  taksatorskie  (dla  geometrów)  oraz   utrzymano  sredn  ą 
szkołę     rolniczą,    podzieloną,     tak  samo     jak  i  instytut,    na  cz  ery   klasy. 
Zsteczko     HÓrki  -  według   opisu   z   r.    186P)  -  ^.l^^^^^a   się    obecni 
z  500  małych  drewnianych  domów,  4  traktjerow  a  raczej  garkuchn     dwóch 
domów  zajezdnych,  20  kramików,  3  cerkwi,  jednego   •<of.'0»'^'    P^°,^°'S 
i  apteki.  Miasteczko  przerzynają  dwie  ulice  i  kilka    zaułków,    P/^ez    Wore 
w  dżdżystą  pogodę  przejść  prawie  niepodobna  z  powodu  grząskiego  błota  . 
Na  mieścinę  tę  spadł  właśnie   świeżo  w  r.  1862-im  wielk,  .  meoczekiwany 
zaszczyt:  przeniesiono  do  niej  z  naddnieprzańskiego  -  widocznie  jeszcze 
lichszego  -Kopysia  siedzibę  władz  powiatowych,  a  sam  powiat  z  kopys- 
kiego  przemianowano  na  horecki.     Obok  kilkunastu    urzędników  przybyło 

-)    w  pow.  homelskim  potrafił  stłumić  w  zarodl<u  wszelkie  „nielojalne  objawy"  tnm- 
tpU7v  mirs/alek  szlachty     Adolf    Kruszewski,   który  za  to  w  końcu  63  r.  został,  po   usta 
pUni^Sa  ks    Ub^mirtkiego.^narszaikiem    g^bernialnym  -  pierwszym   z   nommac,. 

rządowej,  j^^^^^^^^^^^^j^  ^^^^.^^  K.  w  n.  92     K  u  r  j  e  r  a  W  i  1  e  ń  s  k  i  e  g  o    z  r.  1861. 


12 

również  Horkom  niemało  znaczenia  w  oczach  świata.  Tem  rozleglejszem 
też  eciiem  rozbrzmieć  miało  po  całej  Europie  zajęcie  tego  miasta  przez 
powstańców  polskich... 

W  dniu  tym  cała  młodzież  w  Horkach  i  okolicy  ze  zrozumiałą  nie- 
cierpliwością czyniła  potajemnie  ostateczne  przygotowania.  Termin  był  już 
wiadomy.  Czyszczono  zatem  broń,  przygotowywano  naboje,  poprawiano 
odzież  na  wyprawę,  której  rozciągłości  przewidzieć  było  niepodobna.  Nic 
nie  wiedziały  o  zbliżającym  się  wybuchu  tylko  władze  rosyjskie:— ani  po- 
wiatowe, ani  policyjne,  ani  wojskowe,  ani  wreszcie  instytuckie.  Komenda 
inwalidów,  złożona  z  kilkudziesięciu  wyćwiczonych  żołnierzy,  a  więc  choć 
niezbyt  duża,  lecz  wystarczająca  do  odparcia  napadu  ze  strony  nawet 
znacznie  liczniejszej,  ale  słabo  zorganizowanej  i  jeszcze  słabiej  uzbrojonej 
młodzieży,  właśnie  w  końcu  kwietnia— dziwnym  zaiste  zbiegiem  okolicz- 
ności—  przeniesiona  została  ze  wspólnych  koszar  na  prywatne  kwatery 
w  mieście,  jednocześnie  zaś  naczelnik  tej  komendy  odebrał  jej  ostre  naboje 
i  polecił  złożyć  je  w  cekhauzie').  Przyczyna  tego  rozporządzenia  pozo- 
stała dotychczas  niewyjaśniona.  K'ie  wiemy,  czy  zaważyły  tu  względy 
hygjeniczne  —  brak  dostatecznej  ilości  powietrza  w  ciasnym  budynku  kosza- 
rowym, czy  może  konieczność  naprawy  lub  przeróbki  koszar  —  dość,  że 
pozostawiono  w  nich  czterech  tylko  żołnierzy,  prowadzących  kuchnię  ogól- 
ną, resztę  zaś  rozlokowano  po  paru  lub  po  kilku  na  kwaterach  u  mie- 
szczan horeckich. 

Tymczasem  na  kilka  zaledwie  godzin  przed  terminem  wybuchu  roze- 
grał się  w  ciszy  jednego  z  domków  horeckich  krwawy  epizod,  który  o  mało 
co  nie  ujawnił  przedwcześnie  całego  sprzysiężenia.  W  mieszkanku,  zajmo- 
wanem  przez  pięciu  studentów  szkoły  rolniczej  i  kursów  taksatorskich  przy 
instytucie:  Konstantego  Jankowskiego,  Adama  Jastrzębskiego,  Władysława 
Sawickiego,  Józefa  Łappę  i  Stanisława  Hrynkiewicza-Moczulskiego  —  czy- 
nione były,  tak  samo  zapewne  jak  i  we  wszystkich  innych,  gorączkowe 
przygotowania  do  wybuchu.  Około  godziny  3-ej  po  południu,  gdy  trzej 
z  nich,  mianowicie  Hrynkiewicz-Moczulski,  Łappo  i  Jastrzębski  siedzieli 
za  stołem  i,  przygotowywali  naboje,  ostatni  z  wymienionych  wziął  ze  stołu 
pistolet  i,  przyłoży  wszy  lufę  do  ust,  zaczął  dmuchać,  ponieważ  zaś  wydało 
mu  się,  że  powietrze  przechodzi,  a  więc  że  jest  nienabity,  zbliżył  się  cicha- 
czem do  Hf-ynkiewicza-Moczulskiego  i  ze  zwykłych  chłopięcych  figlów 
usiłował  go  nastraszyć,  celując  do  niego  z  pistoletu.  Nagle  —  strzał  padł: 
zwisła  odrazu  głowa  Hrynkiewicza,  z  której  popłynęła  krew.  Mimowolny 
sprawca  nieszczęścia  chwycił  go  ręką  za  głowę  i  —  sam  padł  bez  przy- 
tomności. Trzeci  z  kolegów,  Łappo,  tak  był  przerażony  tem,  co  się  stało, 
że  chciał  biec  na  ulicę  i  wołać  o  pomoc.  Naturalnie  tajemica  przygoto- 
wań do  pov/stania  w  ten  sposób  byłaby  zdradzona.  Ale  w  tej  chwili  właś- 
nie wrócił  do  mieszkania  najstarszy  z  jego  lokatorów,  dziesiętnik  w  orga- 
nizacji spiskowej,  23-letni  Konstanty  Jankowski.  Ten,  widząc,  że  Hrynkie- 
wicz nie  daje  już  znaku  życia,  zawinął  zwłoki  w  kołdrę  i  schował  je  pod 
łóżko.  Jastrzębskiego   zaś  doprowadził  do  przytomności,  wylawszy  mu  na 


')  Pisze  o  tem  Stefan  Kulesza,  Rosjanin,  we  wspomnieniach  swych,  zaczerpniętych 
z  ust  b.  ucznia  szkoły  średniej  horecl<iej,  Aleksandra  Heinricha  („Oory-Goreckaja  katastrofa'. 
Russkaje    starina    1883  r.  zeszyt  IX,  str.  613). 


13 

głową  wiadro  wody,  poczem  posłał  po  iniiycli  kolegów  celem  wspólnego 
naradzenia  się,  co  dalej  robić.  Ucliwalono  czekać  na  wybuch  powstania')- 

Jakoż  powstańcy  lioreccy  nie  ucliybili  terminu.  Punktualnie  o  godzi- 
nie 10-ej  wiecz.  na  oznaczonem  miejscu  za  miastem  zebrała  sią  należąca 
do  organizacji  młodzież  borecka,  pod  dowództwem  swego  komendanta 
Stanisława  Wirkowskiego.  Przybył  na  czas  i  wódz  naczelny,  Topór-Zwierz- 
dowski.  Poważny  już  wiekiem,  38-letni  mężczyzna,  dobrego  wzrostu,  silnie 
zbudowany,  z  gęstemi  blond  wąsami,  z  twarzą  energiczną  i  zdecydowaną, 
w  mundurze  kapitana  sztabu  generalnego  rosyjskiego,  musiał  on  niewąt- 
pliwie zrobić  dobre  wrażenie  na  tej  zapalnej,  gotowej  do  najwyższych 
poświęceń  młodzieży.  Należało  zaś  działać  z  jak  największą  przezornością 
i  energją  zarazem,  gdyż  oddział  powstańczy  wcale  nie  był  liczny.  Stawiło 
się  na  punkcie  zbornym  zaledwie  około  30  konnych  studentów  i  szlachty 
z  okolicy,  oraz  z  górą  setka  młodzieży  pieszej  z  instytutu  i  związanych 
z  nim  szkół-).  Była  to  zapewne  zaledwie  czwarta  część  ogólnej  liczby  spis- 
kowych, mających  stawić  się  na  apel.  Wobec  kilkudziesięciu  żołnierzy 
komendy  horeckiej'),  których  wesprzeć  mogli  urzędnicy  państwowi  i  na- 
wet część  studentów  Rosjan  —  napad  na  Horki  przedstawiać  się  musiał 
w  tej  chwili,  jako  przedsięwzięcie  bądźcobądź  ryzykowne.  Nie  cofnął  się 
jednak  przed  tą  wątpliwością  mężny  wódz  powstania  mohilewskiego,  nie 
zawahała  się  również,  ani  na  chwilę    i  dzielna  młodzież  borecka. 

Wydano  rozkazy,  oddział  sformował  się  i  wkrótce  po  północy  wkro- 
czył do  Horek.    Trzy  główne  punkty    należało  opanować  lub  przynajmniej 


')  Cały  ten  tragiczny  epizod  zaczerpnięty  został  z  listu  p.  Adama  Jastrzębskiego  do 
pułk.  Antoniego  Hrynkiewicza-Moczulskiego  List,  datowany  z  Irkucka  d.  15  października 
1902  r,  znajduje  się  w  zbiorach  piszącego  W  dalszym  jego  ciągu  nadmienia  p.  J„  iż, 
kiedy  nazajutrz  rano  zakomunikowano  Zwierzdowskiemu  o  wypadku,  oświadczył  on,  iż  w  da- 
nej sytuacji  niema  czasu  zajmować  się  pogrzebami.  „Gdy  my  opuściliśmy  Horki  —  pisze 
dalej  p.  J.  —  władza  miejscowa,  robiąc  przegląd  pozostałych  pustych  kwater,  znalazła 
zwłoki  ś.  p.  Stasia  Hrynkiewicza  z  kulą  w  głowie,  zawinięte  w  kołdrę,  pod  łóżkiem.  Wy- 
ciągnięto stąd  wniosek,  że  był  zamordowany  przez  kolegów  za  to,  że  albo  nie  chciał  na- 
leżeć do  powstania,  albo  tez  popełnił  jakieś  wykroczenie  przeciwko  powstańcom.  Pocho- 
wano go  zatem  ostentacyjnie  i  postawiono  krzyż  czy  nawet  kamień  grobowy,  na  którym 
wyryto  napis,  że:  tu  spoczywają  zwłoki  tego,  który  nie  żałował  życia,  aby  pozostać  wier- 
nym Tronowi  i  t.  d.  Piszę  —  kończy  swój  bolesny  list  p.  J.  —  a  łzy  mi  na  oczach  po 
40  latach  nawisly..."  Do  listu  powyższego  dodać  należy,  iż,  skutkiem  takiego  tłomaczenia 
tego  wypadku,  władze  rosyjskie  .-.wróciły  się  do  matki  ś.  p.  Stasia  Hrynkiewicza-Moczul- 
skiego, zamieszkałej  w  okolicy  Horek,  z  propozycją,  że  jego  dwóch  młodszych  braci,  kilko- 
letnich  zaledwie  chłopców,  wezmą  do  korpusu  kadetów  w  Moskwie  na  całkowity  koszt 
rządowy.  Pokusa  była  tak  silna  dla  zubożałej  rodziny,  że  dzieci  oddano  Ale  w  jednym 
z  tych  chłopców,  nie  pamiętającym  już  po  kilku  latach  ojczystego  języka,  nastąpiło  po  30-ym 
roku  życia  w  dalekim  Władywostoku  odrodzenie  duszy  narodowej  i  stal  się  on  z  czasem 
dzielnym  pracownikiem  na  niwie  ojczystej. 

'■)  7..  Kolumna:  .Pamiątka  dla  rodzin  polskich',  I,  179.  podaje  liczbę  oddziału  na 
140  ludzi,  Stefan  Kulesza  w  cyt.  art.  .Gory-Ooreckaja  katastrofa"  pisze  o  150  ludziach, 
a  Miłowidow  w  swoim  „Pierecznie  botewych  stolknowienij",  (Wilno  1915)  oblicza  nawot 
siły  polskie  na  250  ludzi.  Natomiast  W.  Przyborowski,  idąc  za  notatką  pamiętnikową  .Sy- 
na Rygi",  drukowaną  w  r.  1877  w  czasopiśmie  ryskiem:  .Z  e  i  t  u  n  g  f  ii  r  Stadt  und 
Land",  oblicza  oddział  tylko  na  90  ludzi.  Przyjmujemy  tu  liczbę  pośrednią,  ponieważ 
ostatnie  obliczenie  wydaje  się  nam  zbyt  niskiem. 

3)  Rozmaicie  ocenianą  bywa  liczebność  brygady  boreckiej:  Przyborowski  (111,  61) 
podaje  ją  na  200  ludzi,  natomiast  Miłowidow  (1.  c.)  oblicza  ją  .na  podstawie  źródeł  archi- 
walnych" tyklo  na  20  głów.  Sądzimy,  że  żołnierzy-inwalidów  nie  mogło  byc  w  Horkach 
więcej  nad  kilka  dziesjątków. 


14 

unieszkodliwićrkoszary,  wrazz  położoną  koło  nich  zbrojownią,  urząd  powiato- 
wy, w  którym  mieściła  się  kasa,  dom  komendanta  inwalidów  i  wreszcie— gma- 
chy instytutu,  gdzie  w  internacie  rządowym  mieszkało  kilkudziesięciu  stu- 
dentów Rosjan.  Stosownie  do  tych  zadań,  oddział  podzielony  został  na 
cztery  części.  Najsłabsza  z  nich,  jak  się  zdaje,  konnica,  otoczyła  instytut, 
trzy  pozostałe  ruszyły  do  ataku  na  koszary,  dom  komendanta  i  urząd  po- 
wiatowy. Pozatem  kilku  dobrych  strzelców'  ustawiono  na  wylotach  dwóch 
głównych  ulic  horeckich,  aby  w  razie  potrzeby  ostrzeliwali  je  wzdłuż  i  nie 
dopuścili  przez  to  do  gromadzenia  się  sił  nieprzyjacielskich. 

Podczas  najgłębszej  nocy,  przed  godziną  drugą,  oddziałek  studentów 
stanął  przed  koszarami.  Było  w  nich  teraz  tylko  czterech  żołnierzy,  piąty 
z  karabinem  stał  na  straży  u  wejścia.  —  Rzuć  broń!  —  zawołano.  Gdy 
żołnierz  zwlekał  ze  spełnieniem  rozkazu,  rozległ  się  strzał  z  rewolweru 
i  pierwszy  przedstawiciel  siły  zbrojnej  rosyjskiej  padł  na  ziemię  nieżywy. 
Na  wszczęty  hałas  wybiegli  wnet  z  karabinami  czterej  pozostali  żołnierze. 
Rzucił  się  na  nich  dzielny  student  Wojciech  Domaradzki,  lecz  padł,  zakłóty 
bagnetami.  Wówczas  powstańcy  wparli  z  powrotem  żołnierzy  do  koszar 
i  podpalili  drzwi.  Drewniany  dom  buchnął  szybko  jednym  wielkim  pło- 
mieniem, grzebiąc  schowanych  w  piwnicy  czterech   obrońców. 

Niemniej  szybko  i  energicznie  sprawili  się  uczestnicy  innych  napadów 
nocnych  w  Horkach.   W  urzędzie  powiatowym  zabito  wartowników,  zabra- 
no kasę  podręczną,  wywieziono    wielki,    okuty   kufer,  w  którym  podobno 
mieściło  się  15  tysięcy  rubli,  a  sam  dom  spalono.  Zbrojownię  wypróżniono 
/całkowicie,  zabierając  karabiny,  naboje,  proch  i  t.  p.;  wzięto  następnie  do 
I  niewoli  naczelnika  komendy  inwalidów,  wraz  z  dwoma  wartownikami,  oraz 
{  żołnierzy    pojedynczych,    którzy    na    odgłos    dzwonów,    gdy    bić  zaczęto 
\  w  cerkwi  na  trwogę,  wybiegli  na  ulicę  i  zaskoczeni  zostali  przez  powstań- 
ców; uciszono  wreszcie  i  dzwony  przy  pomocy  kilku  kul,  należycie  wyce- 
lowanych.   Tylko    pożar,    wszczęty    odrazu  w  paru  punktach,    szerzył  się 
do  rana,  niszcząc  około  pięćdziesięciu  domów. 

Budzący  się  dzień  6-go  maja  zastał  Horki  w  ręku  powstańców.  Opa- 
nowane były  przez  młodzież  polską  główne  punkty  miasteczka,  naczelnik 
I  załogi  rosyjskiej  znajdował  się  w  niewoli  wraz  z  10  żołnierzami'),  poleg- 
\  łych  Moskali  było  dwunastu-).  Polacy  zaś  podczas  tego  śmiałego  napadu 
stracili  tylko  jednego  studenta  zabitego  (Domaradzkiego),  a  dwóch  mieli 
rannych').  W  warunkach,  w  jakich  się  toczyło  powstanie,  było  to  wprost 
świetne  zwycięstwo.  Tak  też  oceniły  ten  -epizod  nietylko  ówczesne  pisma 
polskie,  wydawane  przez  Rząd  Narodowy  lub  przynajmniej  oddane  spra- 
wie powstania,  ale  również  i  opinja  publiczna  w  Europie,  wśród  której 
rozgłos  zdobycia  Horek  wywołał  donośne  echo.  Katastrofą  natomiast  nie- 
wątpliwą był  fakt  ten  dla  rządu  rosyjskiego,  którego  autorytet  wojskowy 
i  polityczny  podważał  w  tak  specjalnie  ważnej  dla  Rosji  okolicy,  niemal 
na    samem   pograniczu   dawnej    Polski  historycznej.     W  ten  sposób  zapa- 

')    Taką  liczbę  podaje  Kulesza  1.  c.    Przyborowski  pisze  o  30  jeńcach. 

')  I  tu  poszliśmy  za  Kuleszą.  Według  Przyborowskiego  było  dziesięciu  zabitych 
inwalidów,  nadto  raniono  około  sześciu. 

^)  Tych  dwóch  rannych  Topór  pozostawił  na  opiece  dyrekcji  instytutu  w  Horkach. 
Dyrekcja  zaś  wyleczyła  ich  wprawdzie  w  szpitalu  instytuckim,  ale  później  oddala  pod  sąd 
wojenny. 


15 


,o  ci.  „.,  7rtohvcie  Horek   przez   powstańców  i  cała  opinja   rosyjska: 

rywała  J,'^  "^^^J^f  ^^''.p^yw.e   dwudziestu  lat  opisie  tego  wypadku  przez 

jeszcze  w  pisanym  po  UP7"^'"^    ni,>ivlkn    w    tvtule    („Katastroia    w    Hory- 

Rosjanma    Kuleszą  /"'-'J-^^J^pYrel  ci>  ton  bardzo  przykrego  zdziwienia  ,  na- 

Horkach")  ale  iw  treso  "  ^^  ;•■'£  ^^^^^^f  "eg^o  Lpo^^  wydać  sią 

wet  wrącz  .^PO^^^^^^-^-^-^J^^a^p-e      go  kwietnego    epizodu  z  dziejów  po- 
musi  dotychczasowe     raktowane  tego    sw         g        1^  ^^^^      ^_  ^ 

wstania  przez  ."'^l^t^/y^^^    P°  f 'j^o^e^^  powstania   na  kresach  mo- 

rowsk.  np.  swoj  opis  ^^obycia  Horek  i  w  g        p  zwrotem: 

hilewskich     rozpoczyna    nastąpującyni    P'acz'         strasznych    scen   inflan- 
„Lecz    nie  zdołało  )"zcze  przebrzmieć    echo  tych  s^^^^^^ 
c.,ch.gdynowen,emmejbo^^^^^^^^^^ 

ckiego,  gdz'e    edenznioaycn  ^     ^^^^.^^^   splądrowała  i  znisz- 

burgu   rozstrzelany,    a  kiiKaaziebułL   u  „.^^.u,.^!;^   orzecież    na  eży,    iż 

czyi ,  dz,„  =l-°»-;°:3St;*  jA°  kf„°S:  mśSLkien,)  glLny 
w  *°)=»°''^  »  '  ■""StTwota  iasie  ujść  szczęśliwie  na  inny  teren 
Srt-apa^  n't'ory  nie  ^^.o  wog*  wca^jępresje^zas  ,  przesia- 

!;;=:?  7os'A'c  '?i,^,r"p^^yS  w'"o^c°„'"Sary  '„^tytf  Sono 

fackie    Sór/r;,    owarls^y^o  improwizow^ane  pospolite  ruszenie  mieszczan 
powst?nctw,'pozosIawiJszy  w  miasteczku  tylko    pikiety,  udał  s„  do  po- 

.)    P-y^borow^^^^  1863-1864-.    Warszawa.   Tow.  Wyda.ni- 

cze.    Str.  154  ,  •    ,    ,   „i    fi9     W  urzędowej  relacji,  ogłoszonej  w  ówczesnym  dwu- 

')    Przyborowski,  1,  c.  111,  62.     ^    irzęaowej  le.dcj  ,     g  usiłowano  już  możliwie 

języcznym  K  u  r  j  e  r  z  e  W  i  1  e  ń  s  k  i  m  dopiero  ^  d"'"  l^^^";^^^,  czv  amy  .Miniiterjum  dóbr 
zbagatelizować  doniosłość  ^g^.^'^^^^^^^-^  °  °:/°  '^oa  /d  23  na  24  kwietnia  banda 
panltwa  otrzymało  drogą  telegraficzną  ^■'^domośc  .y  "°c>  ^^-  '^^  mohilewskiej,  spa- 
powstańców  pod  dowództwem  Ludwika  ^opo"  napad'a  na  m  _  norK    g  ^^^^^^^j 

Tua  w  mieście  do  30  domów,  zrabowała  P^^^l^^^bi^stwo  «kl  auz  po  ^^^^^J^.^^^  ^^t„^ 
części   z   musu   (pod   Fzym^sem)  do  50  osób  z  uczącej    sięm.^  ^  popol.  ruszyła 

włościańskiego  bydła  i  część  należących  '{'^^  molŁiZ  studenci  Rosjanie  pomagali 
w  liczbie  do  300  Indzi,  jak  mówią,  do  Czausow     Włościanie  i  stua^^^^^^  ^rócz  za- 

broniącej  się  komendzie.  Budowle  ■  ma.ątk.  ^,^^y^^^^'^^'^^,^%5^^i^;'^i''',^;;^  w  całości.  Po 
SaSd;^kój^o^Sl-w^^?£r:aSr  ii  iak  uprzednio-. 


16 

łożonych  o  ćwierć  kim.  gmachów  instytutu.  Na  przedzie  jechał  sam  To- 
pór, jak  zawsze,  w  mundurze  kapitana  sztabu  jeneralnego  rosyjskiego,  na 
pięknym  tarantowatym  koniu,  za  nim  około  trzydziestu  jeźdźców  z  pośród 
studentów  i  szlachty  okolicznej  i  wreszcie  piechota,  z  której  kilku  niosło 
na  barkach  zwłoki  poległego  po  bohatersku  Domaradzkiego.  W  instytucie 
zawinięto  te  zwłoki  w  piękny  dywan  z  lokalu  dyrektora,  powstańcy  usta- 
wili się  w  szeregi  i  pochód  żałobny  ruszył  przez  rzeczkę  ku  brzozowemu 
gaikowi,  gdzie  pochowano  Domaradzkiego  w  przygotowanej  zawczasu  mo- 
gile -z  należnemi  honorami  wojskowemi:  kilkanaście  strzałów  z  broni  palnej 
było  ostatniem  pożegnaniem  dzielnego  powstańca').  Proboszcz  miejscowy, 
ks.  Moniuszko,  był  nieobecny,  gdyż  odmówił  stanowczo  udziału  w  żało- 
bnej uroczystości  *). 

Po  tym  smutnym  obrzędzie  cały  oddział  powrócił  do  zabudowań 
instytutu,  posilił  się  tam,  jak  mógł,  w  kuchni  internatu  rządowego  dla  stu- 
dentów Rosjan.  Z  polecenia  uprzejmego  dyrektora  służba  instytutu  sama 
wydobyła  z  piwnic  i  spiżarni  całe  faski  masła,  połcie  szynki,  stosy  bo- 
chenków chleba.  Rozłożeni  malowniczemi  grupami  na  podwórzu  powstań- 
cy spożywali  te  zapasy  po  obozowemu,  krając  je  szablami,  nożami  i  ba- 
gnetami. Nastrój  przytem  panował  najzupełniej  pokojowy:  władze  insty- 
utu  okazywały  jaknajbardziej  wersalską  uprzejmość  ')  a  nie  może  nas  już 

')    Jak  twierdzi    cytowany   już   powyżej    l<ili<alirotnie   Kulesza,   do  samotnej    mogiły 
Domaradzkiego  przyjeżdżali  później  często  nocami  ,pany  i  panienki",  obsypując  ją  kwiatami 
i  wiankami  z  nieśmiertelników.    Z  czasem  postawiono  tu  nawet  w  sposób  tajemniczy  krzyż 
żelazny,  który  jednak  przetrwa!  niedługo^ 
=)    Kulesza  1.  c  ,  str.  619. 
I  ')    W  centralnem  archiwum  wilenskiem  przechował  się  w  oryginale  raport  dyrektora 

\  istytutu  w  Morkach,  Trautfettera,  z  d.  22  maja  (10  maja  st.  st )  1863  r.,  zawierający  listę 
I  tych  wychowańców  szkól  w  Hory-Horkach,  których  zauważono  w  szeregach  powstańczych 
podczas  napadu  d.  6  maja  (24  kwietnia  st.  st.).  Znajdujemy  tu  najpierw  37  nazwisk  studen- 
tów instytutu:  Stanisław  Wirkowski  (z  gub  mohilewskiej),  Wojciech  Domaradzki  (z  gub. 
wołyn.,  zabity),  Ludwik  Zapolski  (wit.),  Edmund  Dzierdziejewski  (kow.),  Władysław  Szulc 
(mohil ),  Rajmund  Czerwiński  (wit.,  ranny  i  w  niewoli),  _Mikolaj  Bereziński  (kow.,  wyzn. 
prawosł.),  Bolesław  Haciski  (mińska),  Onufry  Zabłocki  (wit.),  Eijstachy  Kozielł-Paklewski 
(wil.),  Jan  Krzysztofowicz  (wil.),  August  Kuszeiewski  (wil.),  Eugenjusz  Latoskowicz  (woł., 
.  wyz^  prawos  J,  Józef  Latoskowicz  (wol.,  praw.).  Józef  Antonowicz  (wil.j,  Mieczysław  Brzeziń- 
ski (mohil.),  Józef  Brodowski  (wil.),  Józef  Butowicz  (wit.),  Wacław  Wislocki  (grodź),  Jerzy 
Kazak  (infl.,  wyzn.  ewang.),  Ludwik  Kowzan  (miń.),  Piotr  Kudrewicz  (kow.),  Józef  Moniu- 
szko (mohil.),  Stefan  Morgulec  (woł.),  Mikołaj  Nitosławski  (mohil.),  Bolesław  Prus-Żukow- 
ski  (moh.),  Włodzimierz  Rabiej  (mohil.'.  Konstanty  Rapacki  (wil,),  Aleksander  Romanow- 
ski (miń.),  Erazm  Rostkowski  (moh  ),  Bolestaw  Sulima-Samujlo  (wit).  Piotr  Suryn  (moh.), 
Felicjan  Suryn  (moh.,  ranny  i  w  niewoli),  Jan  Sznejder  (moh.),  Franciszek  Chruściewicz 
(woł.),  Aleksander  Szemiot  (wil.)  i  Michał  Jankowski  (z  Król-  Pol).  Dalej  na  tej  liście 
znajduje  się  9  nazwisk  uczniów  szkoły  rolniczej:  Franciszek  Horodko  (miń.),  Stanisław  Pod- 
mostko  ( — ),  Kazimierz  Zieleniewski  (miń.),  Bronisław  Rodniewski  (wil.),  Nikodem  Ratajtis  (— ), 
Antoni  Strumiłło  (moh.),  Władysław  Winkiewicz  (wil.).  Aleksander  Głodkowski  (grodź.) 
i  Paweł  Parfjanowicz  (wil.).  Nadto  znajdujemy  tu  dalej  8  nazwisk  uczniów  kursów  taksa- 
torskich  w  Morkach:  Józef  Malinowski  (min.),  Józef  Łappo  (moh.),  Edward  Rogiński  (moh.), 
Jan  Jastrzębski  (moh.\  Władysław  Sawicki  (moh.),  Donat  Kildysz  (wil.),  Antoni  Kozłow- 
ski (miń  ),  i  Sylwester  Tarasiewicz  (miń.).  Dyr.  Trautfetter  w  końcu  swego  raportu  pisze, 
z  listy  powyższej  Ratajtis  wciągnięty  był  przemocą,  ponadto  jednak  z  dawniejszych  stu- 
dentów instytutu  byli  w  partji;  Paweł  Koziełł  i  Karol  Dziekoński,  zaś  z  byłych  uczniów 
szkoły  rolniczej:  Michał  Babicki  i__Kronid  Bałabonicz,  prawosławny  mieszczanin  z  Jarosławia. 
(.Dielo  sledstwiennoj  kommisji,  uczreżdiennoj  w  gor.  Mogilewie  po  diełam  o  bywszem  woz- 
stanji  w  niogilewskoj  gubernji'.  Fascykuł  112).  Oczywiście  lista  powyższa  nie  obejmuje 
wszystkich  nazwisk  uczestników  partji  boreckiej. 


17 


.łnwim  nrzez  eorliwych  kronikarzy  wiadomość  jakoby 
dzisiaj  przejąć  "notowana  przez  gon  wyt  Bremsena,  prze)(^ly  krzy- 

ordynans  jednego  f,"^^^^"'';"^  '"^f/^  "^  ^  w  HorkacU,  „chciał"  za- 

wdj  swego  pana,  ktcKego  dom    pal  ł  s^^  "^^^^^^        ^^l,^^,    do    mego 

fot^  /L?abrnr'g%    -    bar^on  w  ostatS.ej    chw.U    wyrwa,  mu  bron 

'  ^^'^Jedy  ju.  Top6r  doszed,  do  wniosku^  że  oddzia^^  jego  ^^^^^^^^^^^ 
leżycie,  w^yda,  kUka  ^-tkjch  rozkazów.     Wykonano j^y^^^^^  ^^  ^^^^ 
zowni  instytutu  wyc^p.ątoszescdwukonnyc  „.lądowano   następme 

dwanaście   najlepszych   kon    ze    ta  n     m,e    co      j^^^    ^^^^^^,^  ^ 

wozy  pozostałemi  zapasami  .zy'^"°f ''  Yp';^    „otem  fury,  w  końcu  jency 

^ych  1  ruszono  w  drogę:  najpierw  kawalen,  pot  ^  y^,^^      opróżniono 

i  piechota,     Przeszedłszy   ^"°;^,  P/^f,^"^^,^^  w  miasteczku 

cekhauz,  Topór  o  g.  2.eJ  popoludmu  ^^^^^^^ll^^l  ,  ^^  południe  drogą, 

placówki  i  skierowa    się  wraz  z  całym  Oda  la.e         v^  ^            Krzyczewa. 

wiodącą  wzdłuż  rzek.  Prom  ku  ^f^^sorn.  dalej  ^.^^^^^^_ 

Przed  wieczorem  jeszcze  oddział  stanął  w  Drybm.em  ^^^^^^_ 

ku,  położonem  w  PO--'^  "-^^,t'so"wskieT    Pan  m  przyjął  po- 

nowieckiego,  marszałka  szlachty  causow.k  ej  ^^^^no  długo 

wstańców    gośtinme  w  ^^o-J^/^^^^^i^^-ewziętych   w  Morkach  jencow,  j 
wnoc-0.     Zrana,   wyP"^'^'^"^   "'   ^  ,  ,Xanym^  woźnicami    > 

odesłał    ich  Topór  z  P^^^^^^^^T^/nTdoge   po  trzy  ruble,   sam  zaś  ruszył 
z  których    każdy    dostał    ]e""^"'.,Sf  RaLy,  ^^^ 
dalej  na  południe.    Dotarł  do    miasteczka  ^^^     ^^ ').     W  tem  miejscu 
r7vl      oapiery  i  akta    miejscowego  biu.a  PO".'^^!''^^  ,  '     ^  „35  o  losach 
Swa  'slęn-estety,  ciągłość   i"^^^'"^,^''  PP^^S  Ltychc^ 
od'działu.''z  urywków  i  strzępków  -X^";^"' ^;,%^  obraz  dal- 

zostały    w    druku,   możemy  złozyc  następujący   v    ^v 
szych  dziejów  ofldziału.  nrvbina  oddział  borecko  czausowski  To- 

W  niedalekiej  odległości  od  Dryb ma  OQu  j^  -o^o.wschodnim, 

pora.    podążający    ^ocznem.  drog^,,.    w  kierun^^^^^^  ^^.^^  .^^,. 

w  celu  połączenia  się  z  oddzia^en.  czeykow.  _  zaatakować  arse- 

cześnie  z  napadem  na  Horki  miał  -  l-^k  juz  w  y  reprezentującą  tę 
nał  krzyczew^ski,  spotkać  --.ał  garstkę  «  0^°  J.J^Jf^'  ^  ^  elkich  jejdo- 
ostatnią  partję.     dowiedziało  sę  stąd  on  epo  ^j^j^      .omadzic  się 

tychczasowych  zamierzeń.     P^^^^)5.,^°^^^/;„ewa    Zamiast  zapowiedzianych 

^ns^ó^:;Ssi;^ff  ^z|5||oło  s. ,  ^  --^.go .  .0- 

^p:zVy7i?rajSnerarSerzy^"Kr  poni^      pierwotnego  za- 

T^yborowsUi,  cytując  to  o^^^blJ  tf  dJ^^o^m' wle^SŚ  ^"^i^ 
prowadza  stąd  dziwny  zaiste  ^"'"^^^J.^^^^p^^S.n.dno  chyba  ordynansów  wojskbwych 
Inieiscowej  ludności  przeciw  P"*f  f '  <^°'^  ■,  =^  P""'''' 


S  U^^^aUc^^rdS  .nuejscowei'  ludności. 

:;     r^^^eni^w^.r!op.t  opisania  Mo.UewsUoi  .ubernji-.  Mobi.ew  t884.  T.  .1, 
^''-  ''%    MarcinowsKi,  ..  c  podaje   cyfr,  60.  natomiast    Mitowidow  w  swoi.  .P.erecznie 


18 

miaru  i,  nie  napadając  na  Krzyczew,  podążył  do  Topora.  Tymczasem 
Rosjanie,  uprzedzeni  widocznie  o  gromadzeniu  się  powstańców,  wysłali  za 
nimi  oddział,  złożony  z  250  strzelców  pułku  mohilewskiego,  oraz  baterji 
artylerji  i  w  pobliżu  okolicy  owinnej  (w  gminie  krzyczewskiej)  zdołali  icłi 
rozproszyć  w  bezkrwawem  zresztą  starciu  ')  tak,  że  Kosa  tylko  drobną 
garstkę  doprowadził  do  Topora  -).  Niemałą  stratą  dla  sprawy  powsta- 
nia mohilewskiego  był  przytem  związany  z  niepowodzeniem  tego  od- 
działu zgon  jednego  z  najwybitniejszycti  obywateli  tych  stron,  gorącego, 
zapalnego  patrjoty,  Tadeusza  Czudowskiego ').  Pochodząc  z  zamożnej 
szlacheckiej  rodziny,  osiadłej  oddawna  w  powiecie  czerykowskim,  szeroko 
skoligaconej  i  ustosunkowanej,  odgrywał  on  już  niemałą  rolę  w  podnie- 
sieniu nastroju  młodzieży  horeckiej  i  następnie  w  pracach  organizacyjnych, 
snutych  w  kolach  ziemiańskich.  Są  podania,  że  w  organizacji  powstańczej 
pełnił  on  funkcje  komisarza  wojewódzkiego.  Po  wybuchu  stawił  się  do 
partji  Kosy  i  należał,  wraz  z  Bartoszewiczem,  Marcinowskim  i  Połońskim 
do  tych  czterech,  którzy  się  odrazu  przypadkowo  odłączyli  od  partji.  Ja- 
dąc bryczką  wraz  z  Bartoszewiczem  do  partji  horeckiej,  chcieli  przebyć 
rzekę  Pronię  przez  most  koło  Leciah.  Most  ten  atoli  był  spalony.  W  po- 
szukiwaniu innej  przeprawy  na  rozstaju  napotkali  oddział  żołnierzy  pod 
wodzą  znajomego  oficera,  oraz  ciągnących  z  nimi  włościan.  Oficer  po- 
zwolił już  Czudowskiemu  i  jego  towarzyszowi  jechać  wolno,  gdy  wteiń 
żołnierze,  rewidujący  brykę  z  własnej  inicjatywy,  znaleźli  tam  broń  i  na- 
boje. Wówczas  rzucili  się  wraz  z  włościanami  na  obu.  Czudowski  długo 
bronił  się,  został  raniony  śmiertelnie  i  skonał,  Bartoszewicz  zaś  po  kilku 
uderzeniach  upadł,  nie  zabity,  lecz  tylko  ogłuszony  i  mógł  opowiedzieć 
później  szczegóły  tego  krwawego  zajścia*). 

Spotkanie  się  ze  szczupłą  garstką  powstania  czerykowskiego  musiało 
obudzić  w  przywódcy  akcji  zbrojnej  w  całem  województwie  poważne  re- 
fleksje. Zamiast  oczekiwanego  tysiąca  dobrze  uzbrojonych  ludzi  miał 
w  tej  chwili  pod  swemi  rozkazami  zaledwie  półtorasta  do  dwustu  mło- 
dzieży, wprawdzie  przeważnie,  dzięki  pomyślnemu  napadowi  na  Horki, 
jako  tako  uzbrojonej,  zbyt  słabej  jednak  liczebnie,  aby  można  było  my- 
śleć o  dalszej  samodzielnej  akcji  militarnej.  Doszły  już  zapewne  dowódcę 
polskiego  wieści  o  przygotowywanych  przeciw  niemu  z  paru  stron  wypra- 
wach załóg  rosyjskich,  uwydatniać  się  również  zaczęła  niechętna  postawa 
ludu,  podburzanego  już  przeciwko  „panom"  przez  władze  i  duchowieństwo 


')    starcie  pod  Świnna  —  podług  Milowidowa  —  odbyło  sią  już  w  dniu  5  maja. 

-)    M.  Marcinowski  w  przypisach  do  .Paniietnil\ów''  Gieysztora,  II,  294. 

')  Tadeusz  Czudowski,  urodzony  około  1818  r.  w  rodzinnym  majątku  Nizkach  w  pow. 
czerykowskim,  z  ojca  Tadeusza,  marszałka  pow.  czerykowskiego,  i  matki,  Justyny  z  Hołyn- 
skich,  kształcił  się  w  instytucie  szlacheckim  w  Wilnie,  a  potem  na  uniw.  petersburskim,  ko- 
legując i  tu  i  tam  z  Jakóbem  Gieysztorem,  który  w  .Pamiętnikach"  swych  bardzo  dobrze 
o  nim,  wspomina  (T.  Cz...  .całą  duszą  zawsze  oddany  sprawie').  Osiadłszy  w  majątku  wła- 
snym, Krasnem,  zyskał  tu  wkrótce  popularność  przez  swą  działalność  filantropijną  (np.  łoży! 
na  wychowanie  niezamożnej  młodzieży  w  instytucie  boreckim),  i  byt  wybrany  na  prezyden- 
ta sądu  powiatowego  w  Czerykowie.  W  dobie  reform  włościańskich  czynny  wielce,  już 
przed  ukazem  nadał  faktyczną  wolno.ść  swym  poddanym.  Majątek  jego.  Krasne,  został  w  r. 
I863-im  skonfiskowany,  a  majątek  Nizki  kazano  sprzedać  przymusowo  w  ręce  obce. 
(Przypisy  do  „Pamiętników"  Gieysztora",  I,  412). 

*)     Gieysztor,  I.  c,  II,  294. 


^19 

prawosławne.  Wprawdzie  nie  grał  tu  jeszcze  roli  cyrkularz  gubernaloia 
mohilewskiego,  Bekleiniszewa,  rozesłany  do  wszyslkicli  urzędów  gniiniiycli, 
a  wzywający  chłopów,  aby  ścigali  i  chwytali  powstańców  i  doslawiaii  do 
urztjdów  powiatowych  lub  gubernjalnych,  za  co  otrzymywać  mieli  3  ruble 
nagrody  od  głowy,  bądź  co  bądź  jednak  niechęci  społeczne  i  religijne 
wytwarzały  odrazu  na  gruncie  mohilewskim  podłoże,  nie  sprzyjające  pla- 
nom powstańczym. 

Topór  zdecydował  się  szybko.  Zdawał  on  sobie  niewątpliwie  dobrze 
sprawę  z  tego,  że  jego  wykształcenie  wojskowe,  energja,  zapał  i  gorąca 
chęć  służenia  sprawie  powstania  przydać  się  mogą^może  nawet  w  stopniu 
bardzo  wysokim  —  na  innym  terenie,  gdzie  warunki  zewnętrzne  ułatwiały 
dalsze  trwanie  ruchu  zbrojnego.  Tu,  na  kresach  mohilewskich,  świetny 
epizod  horecki  powtórzyć  się  już  nigdzie  nie  mógł:  załogi  postawione 
były  wszędzie  na  stopie  wojennej  i  przygotowane  doskonale  na  ewen- 
tualne wypadki.  Powstanie,  nie  zasilane  z  zewnątrz,  mogło  w  najlepszym 
razie  tylko  wegetować  gdzieś  w  głębi  lasów  i  puszcz  niedostępnych.  To 
też  Zwierzdowski  postanowił  skorzystać  z  tego,  że  nie  wszystkie  drogi 
odwrotu  były  jeszcze  zamknięte:  zdał  komendę  nad  oddziałem  któremuś 
z  byłych  oficerów  rosyjskich,  których  kilku  miał  w  swojej  partji,  polecił 
jej  skierować  się  w  kierunku  południowo-zachodnim  i  próbować— albo  po- 
łączyć się  z  partją  rohaczewską  Hryniewicza  — albo  też  przedrzeć  się  dalej, 
w  Mińszczyznę,  sam  zaś,  wciąż  w  tym  samym  mundurze  kapitana  sztabu 
generalnego  wojsk  rosyjskich,  wsiadł  na  bryczkę  i  bocznemi  drogami,  omi- 
jając oczywiście  starannie  Horki,  podążył  ku  wielkiemu  traktowi  poczto- 
wemu, łączącemu  między  innemi  Kijów  z  Mohilewem,  aby  tam  przesiąść 
się  w  roli  zwykłego  podróżnego  na  konie  pocztowe  i  za  cudzym  paszpor- 
tem próbować  wymknąć  się  z  sieci  obławy,  jaką  zaciągano  już  na  niego 
na  obszarze  całej  gubernji.  Dzięki  sprawności  organizacji  cywilnej  narodo- 
wej w  Mohilewie,  a  potem  w  Kijowie,  plan  ten  udało  mu  się  wykonać 
z  najzupełniejszem  powodzeniem'). 

Oddział  tymczasem  próbował  ratować  się  w  jedyny  możliwy  sposób: 
przy  pomocy  szybkiego  przenoszenia  się  z  miejsca  na  miejsce.  Kontynuując 
marsz  w  kierunku  południowym,  mniejwięcej  wzdłuż  rzeki  Proni,  prze- 
prawiono się  w  odległości  22  kim.  od  Czausów  na  prawy    brzeg  tej  rzeki 

')  Nie  jest  ściśle  wiadoma  droga,  którą  udało  się  Zwierzdowskiemu  umknąć  zagranicę. 
Kolumna  (I,  18(')  pisze,  że  „po  rozpuszczeniu  oddziału  sam  udał  się  do  Moskwy,  skąd,  po 
dwukrotnym  chwilowem  aresztowaniu  w  drodze,  wyjeclial  w  miesiącu  maju  zagranicę,  gdzie 
bawił  aż  do  października,  zajmując  się  kreśleniem  planu  wyprawy  na  Żmudź'.  Natomias. 
Orlicki  a  za  nim  Przyborowski  (III,  64)  twierdzą,  że  Topór  przez  iMoliilew  wydustal  się 
za  granicę.  Według  tradycji  miejscowej,  zakomunikowanej  uprzejmie  autorowi  niniejszego 
przez  p.  Wacława  Wasilewskiego  z  Wieprzyna  pod  Czerykowem,  Zwierzdowski,  po  opuszcze- 
niu oddziału,  scłironił  się  narazie  w  majątku  Święckopolu  u  pp.  Świockicli.a  po  kilku  godzi- 
nacłi,  gdy  gospodarz  sprowadził  z  pobliskiej  stacji  konie  pocztowe,  udał  się  niemi  w  kie- 
runku Mohilewa.  Po  drodze,  obawiając  się  pogoni,  zostawił  konie  w  lesie,  a  sam  w  prze- 
braniu cliłopskiem  zdołał  dotrzeć  do  Moliilewa.  Wiadomo  iiapewno,  że  w  końcu  czerwca 
znalazł  się  w  Turcji,  a  w  pierwszych  dniacli  lipca  bawił  nad  Dunajem,  gdzie  właśnie  pułk. 
Miłkowski  formował  swój  oddział  ('.  Miłkowski:  .W  Galicji  i  na  Wschodzie"  str.  110). 
Znane  są  jego  dalsze  losy.  Po  powrocie  do  kraju  mianowany  naczelnikiem  wojennym  woj. 
sandomierskiego,  zorganizował  z  d.  21  lutego  1«64  r.  napad  na  Opatów.  Napad  nie  powiódł 
się,  a  sam  Zwierzdowski,  ranny,  schwytany  został  nazajutrz  przez  kozaków  i  w  d.  27  lutego 
powieszony  na  rynku  w  Opatowie. 


20 

z  widocznym  zamiarem  podążenia  teraz  na  zachód,  w  stronę  Rohaczewa 
i  niedalekiej  już  stamtąd  Mińszczyzny.  Ale  tu  właśnie,  zaraz  po  dokonaniu 
przeprawy,  obskoczyła  powstańców  w  d.  1 1  maja  obława  rosyjska.  Siły 
były  nierówne.  Po  stronie  rosyjskiej  występował  tu  oddział,  wysłany  z  Cze- 
rykowa  w  d.  10  maja,  a  nazajutrz,  właśnie  w  dniu  utarczki,  połączony 
z  oddziałem,  nadążającym  z  Czausów.  Przy  wojsku  znajdowała  się  artylerja, 
nadto  zaś  około  400  włościan,  uzbrojonych  w  strzelby,  piki  i  drągi,  którzy — 
według  późniejszego  raportu  urzędowego')  —  okazywali  szczególną  pomoc, 
dostarczając  pewnych  wiadomości  o  poruszeniach  powstańców  i  przy 
chwytaniu  tychże.  Siły  zaś  polskie,  jak  wiadomo,  składały  się  z  półtorej 
setki  nieświetnie  uzbrojonej  młodzieży. 

Oddziały  rosyjskie,  połączone  we  wsi  Rudni,  dopadły  powstańców 
o  4  wiorsty  za  wsią  Leciahami-').  Przebieg  „bitwy"  był  wielce  charaktery- 
styczny. Siły  zbrojne  rosyjskie,  składające  się,  wraz  ze  zbrojną  obławą 
chłopską,  z  tysiąca  bez  mała  ludzi,  nie  ośmieliły  się  zaatakować  wprost 
tej  garstki  dzielnej  młodzieży,  ale,  trzymając  się  na  odpowiednim  dystansie, 
wyprowadziły  w  bój...  artylerję.  Oczywiście,  w  tych  warunkach  nietrudno 
było  przewidzieć  rezultat  walki.  „Na  skutek  działania  artylerji  —  według 
brzmienia  raportu  urzędowego  —  powstańcy  w  nieporządku  rozbiegli  się, 
lecz  z  po.vodu  zniszczenia  przeprawy  i  zmęczenia  wojska  ściganie  wstrzy- 
mano. Wzięto  5  w  niewolę,  jeden  zabity  znaleziony  na  polu  i  15  koni; 
zabranych  20  koni  powrócono  włościanom,  ponieważ  były  zabrane  przez 
powstańców.  Ze  strony  wojska  straty  żadnej  nie  było"'). 

Ta  niekrwawa  bitwa  pod  Leciahami  w  d.  11  maja,  w  której  na  dobre 
ucierpiały  jedynie  furgony  powstańców,  zdecydowała  jednak  o  losach  od- 
działu boreckiego.  Posuwać  się  dalej  na  piechotę  wśród  nieustającej  obławy 
wojska  i  chłopów  było  niepodobieństwem.  Zrobiono  zatem  naradę,  na  któ- 
rej część  powstańców  uchwaliła  skorzystać  z  ostatniego  terminu  obowią- 
zującej do  dnia  13  (1)  maja  amnestji  dla  osób,  które  złożą  broń  dobro- 
wolnie, i  w  dniu  12  maja  do  100  powstańców  zgłosiło  się  do  władz' 
w  miasteczku  Propojsku,  składając  broń  z  powołaniem  się  na  amnestję. 
Inna  grupa  młodzieży  boreckiej  dotarła  podobno  aż  do  odległego  o  30  kim., 
bardziej  na  zachód,  miasteczka  Żurawicz  w  powiecie  bychowskim  i  dopiero 
tam,  wobec  zupełnej  niemożności  dalszej  walki,  złożyła  broń  nazajutrz 
czy  nawet  później.*) 

Tydzień  zaledwie  trwała  kampanja  borecka.  W  ciągu  tego  czasu 
przemaszerowali  powstańcy  około  80  kilometrów  (licząc  w  prostej  linji 
od  Horek  do  Propojska  przez  sam  środek  gubernji).  Nie  była  to  akcja 
wojskowa  we  właściwem  tego  słowa  znaczeniu,  raczej  demonstracja  poli- 
tyczna w  wielkim  stylu,  wykonana  z  imponującą  odwagą  i  determinacją. 
To  też,  choć  stłumiona  została  względnie  dość  szybko  przy  pomocy  arty- 
lerji, echo  jej  długo  jeszcze  rozbrzmiewało  przy  rozmaitych  okoliczno- 
ściach po   Europie. 

')     Kurjer    Wileński    z  r.  1863  n.     4. 

-)     Wieś  w  pow.  czerykowskim,  nad  rzeką  Pionią,  zwana  urzędownie  Litiagi. 
')    Kurjer    Wileński     1.  c. 

■*)  Pisze  o  tern  A.  Żuków  w  uzupełnieniu  dn  cytowanych  wspomnień  S.  Kuleszy 
(R  u  s  s  k  a  I  a    S  t  a  r  i  n  a,  list.  1883  r.). 


21 

Tak  zakończone  zostało  powstanie  na  lewym  brzegu  Dniepru.  Nie- 
co inny  przebieg  miało  ono  w  powiatach  województwa  mohilewskiego, 
potożonycii  na  prawym  brzegu  tejże  rzeki.  Były  to  wybucliy  odosobnione, 
wykonane  w  każdym  powiecie  przez  właściwą  organizacją  narodową.  Nie 
odniosły  one  nigdzie  głośniejszego  sukcesu  na  wzór  clioćby  epizodu  lio- 
reckiego  To  też  cicho  o  nich  w  dotychczasowych  opisach  powstania 
styczniowego').  Tern  niemniej  jednak  wydobyć  już  chyba  należy  z  nie- 
pamięci tych  ludzi  i  ich  wysiłki.  Spełnili  bowiem  swój  obowiązek  narodo- 
wy wśród  najtrudniejszych  okoliczności,  z  poświęceniem  zaiste  bezgranicz- 
nem,  nie  szczędząc  mienia,  krwi  i  życia. 

Najbardziej  na  północ  położony  powiat  orszański,  posiadający  w  owym 
czasie  niemal  wyłącznie  polską  własność  ziemską,  powstać  miał  pod  wo- 
dzą Ignacego  Budziłowicza-^,  porucznika  pułku  grenadjerów,  rodem  z  Wi- 
tebszczyzny.  Organizacja  rozgałęziona  tu  była  dość  szeroko.  Liczono  nie- 
mało na  nieprzebyte  bory  i  bagna,  ciągnące  się  zwłaszcza  we  wschodniej 
części  powiatu,  od  Dniepru  ku  granicy  gubernji  witebskiej,  w  szerokim 
promieniu  od  miasteczek  Lubawicz  i  Babinowicz.  Krążyły  nawet  po  całej 
gubernji  pogłoski,  że  w  tych  właśnie  okolicach,  w  majątku  jednego  z  ksią- 
żąt Lubomirskich,  urządzone  były,  przez  należącą  do  sprzysiężenia  służbę 
leśną,  potężne  zasieki,  gdzie  powstańcy  w  razie  potrzeby  bronićby  się  mo- 
gli, jak  w  fortecy,  i  gdzie  miały  być  już  nawet  przygotowane  zapasy  broni, 
amunicji  i  żywności.  Pogłoski  wysnute  były  z  czystej  fantazji;  w  tych 
czasach  jednak,  gdy  powstanie  gromadziło  dopiero  swe  siły,  a  organiza- 
cja narodowa  wydawała  się  nieraz  potężniejszą  od  organizacji  rządowej 
rosyjskiej,  wiadomości,  rozpowszechniane  drogą  prywatną,  znajdowały 
zazwyczaj  posłuch  i  uznanie,  budząc  w  szerokich  kołach  pożądane  w  da- 
nej chwili  nastroje. 

Naczelnik  wojenny  powiatu  orszańskiego  w  pierwszych  dniach  maja 
wprost  z  pułku,  jeszcze  w  mundurze  wojskowym,  przybył  do  Mohilewa, 
skąd  organizacja  miejscowa  miała  dowieźć  go  na  miejsce  wyznaczone. 
O  tym  jego  przyjeździe  posiadamy  wcale  interesującą  relację  pamiętni- 
karską').     Ku  wieczorowi  jednego  z  m^rfwszych  dni  maja    przybył   na  sta- 


')  Poza  epizodem  boreckim  powstanie  w  województwie  mohilewskiem  nie  jest  dotych- 
czas prawie  wcale  znane  naszym  historykom  powstania  styczniowego:  nie  wspomina  o  niein 
ani  Przyborowski,  ani  Grabiec.  Limanowski,  w  drngiem  wydaniu  swej  .Historji  powsta- 
nia narodn  polskiego  1863  i  1864  f  (Lwów  1909),  zamieszcza  wiadomość  jedynie  o  po- 
wstaniu orszańskiem  na  podstawie  słabego  zresztą  opisu  we  lwowskiej  Gazecie  Naro- 
dowej z  r.  1869,  n.  106  do  109.  Zieliński  w  swej  cennej  skądinąd  pracy  .Bitwy  i  potycz- 
ki 1863/186;  r."  (Rapperswil  1913)  wymienia  w  woj.  mohilewskiem  tylko  trzy  miejsca  stare: 
Morki,  Niższą  Toszczycę  i  Liciagi  (Leciahy).  Korzystał  on  wprawdzie  z  rocznika  Kur  jer  a 
Wileńskiego  za  r.  1863,  w  którym  podane  są  urzędowe  raporty,  ale  —  jak  pisze  — 
„miejscowości  są  tego  rodzaju,  że  trudno  je  odnaleźć".  Spróbujemy  poniżej  dowieść,  że  jed- 
nak znaleźć  je  można. 

■)  N\e  znamy  dat  życiorysowych  naczelnika  orszańskiego.  Budziłowicze  są  rdzenną 
rodziną  litewską.  Mikołaj  B.,  bojar  radomiński,  wystawiał  w  r.  1528  na  potrzeby  miejscowe 
15  zbrojnych  konnych,  musiał  być  zatem  zamożnym  ziemianinem.  Później  rodzina  zbiedniała 
i   rozpłynęła  się  w  szarym  tłumie  drobiazgu  szlacheckiego.  (IJruski:  Rodzina.  T.  11,  r.  63). 

3)  Opowiadanie  to,  pióra  S.  S.  Orlickiego,  drukowane  w  IstoriczeskiinWiest- 
niku  za  r.  1902  (zeszyt  .\  i  Xl)  p.  t.  „Ugołok  wozstanja  1863  r."  (ze  wspomnień  uczest- 
nika), ma  niewątpliwie,  pomimo  swej  nawpół  powieściowej  formy,  znaczenie  materjalu  liis- 
torycznego,  niepozbawionego  bynajmniej  wartości.  Autor  tej  relacji,  pół— Polak  pół— Rosja- 


J.2_ 

cją  pocztową  mohilewską,  położoną  o  3  wiorsty  za  miastem  na  szosie 
kijowskiej,  młody  25-letni  porucznik,  opalony,  o  łagodnycłi  błękitnycłi 
oczacli,  blond  wąsacti  i  wysuniętej  naprzód  dolnej  szczęce,  co  świadczyło 
o  stanowczości  jego  ctiarakteru.  Muskularny,  dobrze  rozwinięty  fizycznie, 
miał  on  wygląd  człowieka  spokojnego  i  poważnego').  Czekał. tam  już  na 
niego  pewien  były  urzędnik  z  Mohilewa,  w  postaci  myśliwego.  Stosownie 
do  umówionych  z  góry  wskazówek,  oficer  zapytał  nieznajomego:  „jaką  ma- 
my pogodę?"  —  a  gdy  otrzymał  odpowiedź:  „taką  samą,  jak  w  Warsza- 
wie i  Wilnie  —  pomyślną"  —  stosunek  był  już  zawarty.  Budziłowicz  prze- 
nocował w  Motiilewie  u  owego  byłego  urzędnika,  a  o  4-ej  rano  wyruszył 
wraz  z  nim  najętą  bryczką  żydowską  na  miejsce  przeznaczenia.  Po  dro- 
dze —  o  ile  wierzyć  mamy  cytowanemu  pamiętnikarzowi  rosyjskiemu  — 
zdarzyła  mu  się  oryginalna,  wielce  charakterystyczna  dla  tych  czasów  przy- 
goda. W  miasteczku  Szkłowie,  do  domu  zajezdnego,  gdzie  wypadło  się 
zatrzymać  dla  nakarmienia  koni,  przybyła  deputacja  od  kahału  żydowskiego, 
prosząc  o  względy  dla  ludności  miasteczka,  kiedy  już  powstańcy  masze- 
rować będą  na  Mohilew,  i  składając  jednocześnie  na  ręce  Budziłowicza 
500  rubli,  zebranych  na  potrzeby  władz  narodowych  polskich').  Naczelnik 
powstańczy  w  mundurze  rosyjskim  przyobiecał  ludności  Szkłowa  swą  ży- 
czliwą opiekę  w  razie  przeniesienia  akcji  zbrojnej  na  ten  leren,  pieniądze 
do  kasy  narodowej  przyjął  i  —  ruszył  dalej  na  wyznaczony  punkt  zborny. 
Przez  Orszę  przejechano,  nie  zatrzymując  się  nawet,  aż  wreszcie  bryczka 
stanęła  przed  dworem,  który  był  celem  podróży.  Dwór  ten  położony  był 
przy  samyin  trakcie  z  Orszy  do  Witebska,  w  odległości  mniejwięcej  dwóch 
mil  od  powiatowego  miasta.  Przez  cały  wieczór  zjeżdżały  się  tam  bryczki 
i  nejtyczanki,  wiozące  młodzież  okoliczną,  nieraz  w  towarzystwie  całych 
rodzin,  które  nie  mogły  tak  łatwo  rozstać  się  ze  swymi  braćmi  i  synami. 
Budziłowicz  wygłosił  do  zebranych  krótkie,  poważne  przemówienie.  Nastrój 
był  wysoki. 

Około  północy  z  5-go  na  6-go  maja  oddział,  złożony  ze  stu  dzie- 
sięciu ludzi,  wyruszył  ku  Babinowiczom').  Naczelnik  i  jego  adjutanci, 
w  czamarkach  i  konfederatkach,  jechali  konno,  dalej  szedł  tłum  powstańców, 
za  nimi  dopiero  jechały  wozy,  na  których  złożono  broń.  W  końcu  ciągnęło 


nin,  pomimo  swych  pokrewienstv'  rosyjskich,  zakochawszy  się  w  Polce,  wstąpił  do  organi- 
zacji narodowej  i  nawet  uczestniczył  bezpośrednio  w  partji  orszańskiej.  Wysiany  jednak 
przez  Budziłowicza  do  Topora,  uniknął  szczęśliwie  chwili  rozgromu,  a  dzięki  swym  stosun- 
kom zdołał  nawet  zatrzeć  ślady  swego  udziału  w  partji.  Wspomnienia  swe  —  może  dla 
ułatwienia  lektury  czytelnikom  ubrał,  jakeśmy  to  już  zaznaczyli,  w  formę  nawpół  powieś- 
ciow.-j,  zmieniając  zlekka  nazwy  opisywanych  miejscowości  i  nazwiska  wspominanych  osób. 
Nie  trudno  jest  jednak  odcyfrować   te  quasi  —  nowelkowe  rebusy. 

')  1.  c.  X,  I  3. 

')  1.  c,  X,  69-70. 

^)  Limanowski,  na  podstawie  bezimiennej  relacji  Gazety  Narodowej  inaczej 
przedstawia  dzieje  tej  wyprawy:  .Rachowano,  że  na  punkt  zborny  zgromadzi  się  100  po- 
wstańców z  powiatu  orszańskiego  i  tyluż  z  witebskiego.  Tymczasem  chłopi  zatrzymali  bron, 
którą  lam  wieziono.  Ażeby  ją  odbić,  Budziłowicz  b  dzień  wcześniej  rozpoczął  powstanie. 
Skutkiem  tego  przybywający  na  punkt  zborny  powstańcy,  nie  znajdując,  ani  naczelnika,  ani 
broni,  błąkali  się  po  lesie,  a  wielu  powróciło  do  domu.  Budziłowicz  zgromadził  wszystkiego 
30  powstańców.  .Moskale,  powiadomieni  przez  chłopów  i  popów,  puścili  się  w  pogoń  i  wkrótce 
dopędzili  garstkę  powstańczą".  („Historja  powstania  narodu  polskiego  1863  i  1864  r.",  Lwów 
1909,  str.  319). 


23 


jeszcze  kilka  bryczek,  na  których  rodz,„yodp:owad^^  ^^^^^ 

Było  ciepło,  warunki  marszu  <iot^^^' .^'"g.^bil^^^^^^^^^  Urządzono  po  drodze 
flypocz^ynków  dotarto  dopiero  zranaioBbmow,^^^^ 

w  lesie    improwizowany    biwak     przy  ^^^  >  naczelnik    polecił    po- 

nocnych.  Zrana,  gdy  ^^.^-^^^^J!^^  fuJ^w  fs  Q  w  szeregi.  Wejście  do  Ha- 
wstańcom  rozebrać  bron  ^^^^^^^Z^* /^czysry  Podobno  i  książa  miejscowi, 
binowicz    odbyło  się  w  sfO^ob    uroczysty  polskiego  z  krzyżem 

llfpTSei^w^y  "5SpnV^o  ,K"nffla«ic!e,  pCc,   pop,... 

iatychmiast  do  Orszy  ^doniesieniem  rozłożyło  sią  obozem  na 

^  Po  wysłuchaniu  "^bozenstwa    wo  s^^^^^^^^  J^^^-^^y      hotnicy 

placu  przed  kościołem,  posil  ło  ^'^  obuaem    P  ^^^^^^  ^^^,,^         „^. 

Jorozchodzili  sią  po  •"'^^^^"^^"gi,^  ,' XS  e^  ^"^^''^  °''ali 

stroju  pokojowym,  rozpoczęły  sią  tez  wwo^^^^^  przedsięwziął  srodk. 

mawszy  o  tem  ^'^^^mosc  Bud  łowi  z  ^^y  .^^^^  ^yj^czył  słabych 
stanowcze:  ściągnął  na  P^^f^  J''/' ^stałych  zaś  podzielił  na  trzy  bataljo- 
i  niezdolnych  do  "°s^5"i^,,^^3',iP!!''rmIanował  odrazu  oficerów  i  dzie- 
ny  -  każdy    po  trzydziestu  ludz,        im  Wszyscy   zdyskwali- 

siętników.  Nakazano  przygotować  się   ^o  wy  ni  a  szkodliwym 

nJowani,  oraz  kobiety  -^^^,.^^^;//,^^e  ^owSu^^^^^^  Część  niewiast 

już  teraz  balastem,  f  ^-J^Ji  ^f '^^przySrc  się  mogą  w  obozie  przy  p-e- 

e^-^r:^^«S^2  z  r.nych  suon 

\  nich  opowiedział  o  ^^obycrnHorek  Wrażemu  oddziałem  boreckim  w 
biła  je  dalsza  wiadomość  o  ^y^^^^^i^J^PK^czewa.  Jeszcze  poważmej- 
drogę  w  kierunku  południowym  ^^f  "J^.  J^^^S^ał  on  o  poruszeniu 
sze^wieści  przywiózł  *^"y,^y^^^7,^<l  J^^pskich,  ^  któremi  wyruszył 
przez  sprawnika')  . orszanskiego^ tłumów    cWops^^^^^  ^^  ^^^^  całą  rozpo- 

już  na  poszukiwanie  PO^.st^"'^,^^':,'f''asi  na  dłuższe   narady,    ani  nawe 
Iządzalną  siłę  zbrojną.   Nie   było  )  JZ  ^z^asu  na  Q      ^  ^^^^^^  ^  ,,iy  oddział 
próby  doskonalenia  organizacji.  Wydano  nasio  u       j 

fuszył  na  wschód,  drogą  ku  "^'^s*^"^"  ^^^  S  b^'^  -  P''''  ""''" 
\wąska,  koleista    droga  .Prowadź,  a  ^  g^\\%e,ieniegdzie   błysz- 

wyprawr). -Grunt  zniżał   się  \  ^^"y^fi^^nym    Zapadał  mrok.  Na  w.dno- 
czały  jeziorka,  Pozostałe  po  wylewie  w,^ennyni-^^^  ,, 

kręgu  gromadziły  się  ciężkie,  ^f^^J^^f^kl^^^  tłum  w  ciemnościach 
natS,  co  zapowiadało  ^.  "^^^y.  ."^"f^i  J,     S  wcąż   broń  z  ra- 

potykał  się  o  korzenie  i  przeklinał  drogę,  P^^^f'  ;^i^\vły  bardzo  ciężkie. 
S^iia  na  \amię.  Wszystkie  te  d^beUowk.  mysh.  sk^^^  ^  y^^^^^^^^_    ^ 

Szable,  pamiętające  jeszcze  ^^^  1^  ;>  JI"  3,5  i  to  niewiele  pomagało, 
się  między  nogami,  podwiązywano  1^/jyf^J^/ ^j^  j  poprawiał  swój  ryn- 
Co  chwila    ktoś   pozostawał  w  tyle,  siadał    na  pni        v 


1)  Naczelnika  powiatu. 
')  Orlicki,  1.  c,  Xl,  431. 


24 

sztunek.  Budziłowicz  przejeżdżał  wciąż  od  awangardy  do  arjergardy,  coraz 
bardziej  przyśpieszając  pochód". 

Po  pewnym  czasie  oddział  opuścił  drogę,  prowadzącą  do  Lubawicz, 
i  ruszył  i<u  północy  wprost  przez  las.  Szło  tu  niewątpliwie  o  zmylenie 
pościgu,  który,  na  podstawie  wskazówek  mieszczan  babinowickich,  musiał 
skierować  się  wprost  na  wschód,  gdy  tymczasem  oddział  mógł  się  zaszyć 
wśród  błot  i  lasów  na  pograniczu  powiatu  witebskiego.  Jednocześnie 
Budziłowicz  powziął  decyzję,  która  niewątpliwie  dobrze  świadczy  o  jego 
zdolności  orjentowania  się  w  sytuacji.  Oto  pchnął  on  przez  umyślnego 
wysłańca  liścik  do  Topora,  prosząc  go,  aby  nie  szedł  na  Mohilew,  gdzie 
znajduje  się  więcej  wojska,  niż  przypuszczano  pierwotnie,  natomiast,  aby 
skierował  się  raczej  na  Orszę  i  zaszedł  z  tyłu  przedsiębraną  przez  spraw- 
nika  orszańskiego  wyprawę,  której  powstańcy  orszańscy  mają  nadzieję 
stawiać  czoło  przynajmniej  w  ciągu  dni  paru.  Wysłaniec  miał  polecenie, 
aby  nieznacznie  pozostał  poza  oddziałem,  a  potem,  aby  jak  najśpieszniej 
dotarł  do  jakiego  folwarku,  wystarał  s'ę  o  konie  i  ruszył,  przeprawiwszy 
się  przez  Dniepr,  za  oddziałem  boreckim.  O  treści  listu  poinformowany 
on  został  dokładnie,  aby  na  wypadek  konieczności  jego  zniszczenia  mógł 
również  ustnie  przedłożyć  projekt  Toporowi.  Losy  prześladowały  już  jed- 
nak najwidoczniej  powstanie  mohilewskie.  Jeśli  wierzyć  mamy  nieco  zbyt 
może  romantycznie  brzmiącej  opowieści  wzmiankowanego  Orlickiego, 
brnąc  w  nocy  przez  las,  wysłaniec  wpadł  w  bagno,  z  którego  dopiero 
po  kilku  godzinach  wyratował  go  jakiś  przejezdny.  Kiedy  zaś  nareszcie 
znalazł  się  na  stacji  pocztowej  na  trakcie  do  Mohilewa,  jedna  z  pierwszych 
wiadomości,  jakie  tam  otrzymał  od  znajomego  pocztmistrza,  głosiła,  jakoby  już 
tegoż  dnia  wczesnym  rankiem  przejeżdżał  tędy  Topór-Zwierzdowski,  oczy- 
wiście za  cudzym  paszportem,  ale,  jak  zawsze,  w  mundurze  sztabowym 
rosyjskim.  Wysłańcowi  nie  pozostawało  już  nic  innego,  jak  myśleć  o  rato- 
waniu własnej  skóry. 

Tymczasem  partja  orszańska  po  krótkim  wyp^oczynku  nocnym  w  lesie 
dotarła  w  końcu  do  wsi  Ockowa'),  gdzie  nareszcie  mogła  się  posilić.  Ale 
już  pędził  ku  Orszy  goniec,  wysłany  zapewne  przez  popa  miejscowego, 
z  wiadomością  o  przybyciu  powstańców.  Sprawnik  wsadził  natychmiast 
50  żołnierzy  na  podwody,  zabrał  również  gromadę  włościan  — naganiaczy, 
uzbrojonych  w  drągi  i  nawet  fuzje  myśliwskie,  i  ruszył  ku  wskazanej  wsi. 
Pomimo  całego  pośpiechu — powstańców  już  tam  nie  zastał.  Partja  Budzi- 
łowicza  wymaszerowała  stamtąd  przed  dwiema  godzinami.  Pędząc  świeżym 
śladem,  sprawnik  orszański  dotarł  wkrótce  do  wsi  Pohostyszcza,  leżącej 
już  na  samym  krańcu  powiatu,  na  pograniczu  powiatu  witebskiego.  Tam 
we  dworze,  u  obywatela  Antoniego  Pióry,  odpoczywali  właśnie  powstańcy. 

Nadeszła  chwila  decydująca.  Było  to  popołudnie  dnia  7  maja^).  Partja 
orszańska,  która  tutaj,  na  krańcach  dawnej  Rzeczypospolitej,  demonstro- 
wała nieprzedawnione  jej  prawo  do  samodzielnego  bytu,  składała  się  w  tej 


')  W  raporcie  urzędowym  —  Ockowo.  Według  słownilca  geogr.  —  Oćl^owe.  Na  mapie 
zaś  sztabowej  rosyjskiej  nawet  —  Ockowyje. 

')  Według  Kur.  W  i  1.,  starcie  pod  Pohostyszczem  odbyto  się  d.  26  kwietnia,  czyli 
8  maja  n.  st.  Natomiast  Milowidow.  1.  c,  podaje  datę  25  kw.  czyli  7  maja.  Ta  ostatnia  data 
wydaje  się  nam  bardziej  prawdopodobną. 


25 

chwili  już  tylko  z  sześćdziesii^ciu  ludzi,  słabo,  jak  wiemy,  uzbrojonych 
i  wogóie  nieiiawykłych  do  wojowai.ia.  O  wiele  znaczniejszemi  były  siły 
moskiewskie.  Było  tam  bowiem  50  należycie  uzbrojonych  i  wyćwiczonych 
żołnierzy,  pod  wodzą  sprawnika  w  randze  podpułkownika,  nadto  zaś  paru- 
set  chłopów  prawosławnych,  podburzonych  w  odpowiedni  sposób  przeciw 
powstańcom,  jako  przedstawicielom  żywiołu  „pańskiego".  Walka  była  nie- 
długa. Sprawnik  podzielił  swoją  komendę  na  dwie  części  i  ruszył  do  atalcu 
z  obu  stron  dworu  jednocześnie.  Powstańcy,  widząc,  że  są  otoczeni,  zebrali 
się  dokoła  ganku.  Pierwszy  strzał  z  ich  szeregów  zranił  szeregowca  mo- 
skiewskiego. Gdy  jednak  atak  postępował  naprzód,  rzucili  się,  strzelając, 
przez  ogród  ku  błotnistej  rzeczce  Olszance.  Tam  spuścili  się  do  wąwozu 
i  zaczęli  strzelać.  Po  kwadransie  takiej  wymiany  strzałów  sprawnik  zebrał 
swych  żołnierzy  i  poprowadził  ich  na  bagnety,  poparty  przez  tłum  chłop- 
stwa. Opór  dalszy  był  niemożebny.  Powstańcy,  rzuciwszy  większą  część 
broni  do  rzeki,  poddali  się.  „Wzięto  w  niewolę — według  raportu  urzędo- 
wego') —  21,  z  których  dwóch  ciężko  ranionych  a  jednego  lekko,  zabito 
sześciu'),  kilku  utonęło  w  rzece,  a  ośmiu  lub  dziesięciu  dopłynęło  do 
drugiego  brzegu  i  zniknęło  w  lesie.  Ze  strony  wojska  zabito  2,  jednego 
włościanina  a  drugiego  parobka  obywatela  Szebeki;  raniono  3  szeregowców 
bataljonu  garnizonowego  witebskiego". 

Naczelnik  wojenny  powiatu  orszańskiego,  Ignacy  Budziłowicz,  dostał 
się  wraz  z  innymi  do  niewoli.  Przewieziono  go  do  więzienia  w  Orszy 
i  po  dłuższem  ś'edztvvie  rozstrzelano  tamże  w  dniu  9  września'). 

Nieco  inny,  choć  również  krwawy  przebieg  miało  powstanie  w  są- 
siadującym z  powiatem  poprzednim  powiecie  sieńskim,  czyli  sienneńskim. 
Zebrało  się  tu  w  d.  5  maja  na  folwarku  Ślepcach  u  Tomasza  Chmurowi- 
cza  z  górą  stu  ludzi,  nad  którymi  dowództwo  objął  Walerjan  Szlagier*). 
Nie  posiadamy,  niestety, niemal  żadnych  wiadomości  o  tym  naczelnika  po- 
wiatu sieńskiego,  po  za  tem,  że  był  przed  wybuchem  powstania  rządcą 
w  majątku  Rafała  Szebeki.  Pochodził  prawdopodobnie  z  rodziny  szla- 
checkiej, osiadłej  oddawna  na  Litwie,  w  powiecie  upickim.  Pomocnikiem 
jego  był  podporucznik  wojsk  ros.,  Antoni  Olędzki^).  Miejsce  zboru  powstańców, 
folwark  Ślepce,  położony  koło  Obczuhy  w  południowej  części  powiatu, 
w  dość  znacznej,  bo  50  kilm.  wynoszącej  odległości  od  powiatowego  Sien- 
na, wydawało  się  dość  dobrze  zabezpieczonem  przed  możliwością  szybkiego 
wtargnięcia  nieprzyjaciela.  Musiało  jednak  i  tu  znaleźć  się  jakieś  ciekawe 
a   nieżyczliwe    oko,    gdyż   już  nazajutrz,  6  maja,    4-ta  kompanja  strzelców 


')    Przedruk  z    Mogił,    g  u  b.  w  i  e  d.    w    K  u  r  j  e  r  z  e  W  i  1  e  ń  s  k  i  m    1863,  n.  51 

-)  Znane  jest  nam  tylko  jedno  nazwisko  z  liczby  tych  poległych  —  mianowicie 
Tomasza  Szczodry,  syna  drobnego  szlachcica  z  okolicy  Pożerek.  Patrz:  Dielo  kancel.  Mogił, 
grażd.  gubern.  w  Archiwum  Cenlr.  w  Wilnie. 

^)  Ephemerides  polonaises.  Juillet,  Aout  et  Septembre  1863.  (Paryż  1864) 
str.  215. 

■")  Szlagiera,  jako  dowódcę,  wymienia  raport  urzędowy  sprawnika  sieńskiego  (Kur. 
Lit.  n.  69). 

*)  Wil.  Wieś  t  n  i  k,  1864,  n.  42:  „Należący  do  polowej  artylerji  pieszej  i  znajdu- 
jący się  w  Michajtowskiej  akademji  artyleryjskiej  podpór.  Antoni  Olędzki  —  winny  zdradj' 
shiżby,  przysięgi  i  przyłączenia  się  do  band  powstańczych  w  charakterze  pomocnika  naczel- 
nika rewol.  pow.  sieńskiego,  wzięty  z  bronią  w  ręku,  przez  czas  długi  ukrywał  swe  nazwi- 
sko —  rozstrzelany   10  kwietnia  64  r.  w  Mińsku". 


26 

rosyjskiego  pułku  aleksopolskiego,  pod  wodzą  porucznika  Putiaty,  uka- 
zała się  w  pobliżu  Ślepców  i,  widząc  odwrót  powstańców,  rozpoczęła  za 
nimi  pościg.  Przepastne  lasy  litewskie  użyczyły  jednak  powstańcom  wy- 
bornego scłironienia.  Porucznik  rosyjski  wraz  ze  swą  kompanją  stracił 
wkrótce  ślad  i  przez  trzy  dni  błąkał  się  bezskutecznie  po  okolicy.  Dopiero 
9  maja  udało  mu  się  natrafić  niespodziewanie  na  powstańców  w  pobliżu 
dużej  wsi  SłoAfieni'),  mianowicie  pod  folwarkiem  Wieczerzanką^)  obywa- 
tela Korsaka.  Według  późniejszego  raportu  urzędowego  rosyjskiego,  par- 
tja  powstańców,  „dowiedziawszy  się  od  swoicłi  szpiegów  o  zbliżaniu  się 
wojsk,  ukryła  się  w  lesie  tak,  iż  odszukanie  jej  z  przyczyny  zbliżającej 
się  nocy  było  niepodobne  ').  Wydaje  się  prawdopodobnem,  iż  kompanją 
rosyjska  skorzystała  z  ciemności  nocnycli  bodaj  skwapliwiej  jeszcze  od 
powstańców  i  czekała  na  posiłki,  które  zapewnić  jej  miały  już  me  dwu,  ale 
czterokrotną  przewagę  liczebną  nad  oddziałem  powstańczym.  Jakoż  po- 
moc ta  nadeszła  wkrótce  pod  postacią  drugiej  kompanji  tego  samego 
pułku.  Dowodził  nią  sztabs-kapitan  Uszakow.  Tymczasem  —  według 
wzmiankowanego  już  raportu  urzędowego  —  „porucznik  Putiato,  wiedząc, 
iż  powstańcy  śledzą  jego  poruszenia,  ruszył  ku  miasteczku  Tołoczyiiowi 
i,  minąwszy  Słowienie,  zatrzymał  się  z  komendą  o  4  wiorsty  stamtąd  w  le- 
sie; jednocześnie  zaś  wystał  jednego  kozaka  i  jednego  żołnierza  konno, 
odzianycti  i  uzbrojonycli,  jak  powstańcy,  rozkazując  im  wynaleźć  bandę 
porwać  z  niej  kogokolwiek.  W  godzinę  wysłani  powrócili  ze  scliwyta- 
nym  szpiegiem,  który  wyznał,  iż  powstańcy  znowu  zbliżyli  się  ku  Wiecze- 
rzance  i  stanęli  w  gęstym  lesie,  że  w  bandzie  było  ze  stu  ludzi  i  że  do- 
wódca zamierza  przejść  do  borysowskicłi  lasów". 

„Wskutek  tego — brzmiał  dalej  raport — porucznik  Putiato  ruszył  z  rotą 
do  wskazanego  miejsca  i  rozsypał  dwa  półplutony  strzelców  pod  dowódz- 
twem porucznika  Suworowa  i  feldfebla  Szkurkina,  którzy  wkrótce  zostali 
spotkani  ogniem  powstańców  zza  okopu  lub  strzechy  i  z  krzykiem  „hurra!" 
rzucili  się  do  okopu  i  bagnetami  wyparli  powstańców.  Druga  połowa  roty, 
która  pospieszyła  na  pomoc,  ścigała  dalej  uciekającego  nieprzyjaciela,  tak, 
iż  mniej  niż  w  pół  godziny  banda  ostatecznie  pierzchnęła,  zostawiwszy  na 
miejscu  21  zabitych,  w  tej  liczbie  dowódcę  bandy,  2  ciężko  rannych,  18 
fuzji,  9  pistoletów,  9  szabel,  kilka  siekier,  kos,  sztyletów,  prochu  3  beczuł- 
ki, z  500  kul,  6  koni  i  wiele  innych  rzeczy.  Jeńców  wzięto  w  czasie  bi- 
twy i  później  19.  W  wojsku  zabito  4  szeregowych,  raniono  porucznika 
Suworowa  i  8  żołnierzy"  *). 

W  uzupełnieniu  tego  ciekawego,  choć  napewno  w  części  tylko  pra- 
wdziwego raportu,  porucznik  Putiato  dodaje,  iż  kompanją  jego  wraz  z  ko- 
zakami w  pościgu  za  powstańcami  przeszła  w  niespełna  3  doby  do  200 
wiorst,  co  również  dobrze  charakteryzuje  warunki  tamtejszej  partyzantki. 
Raport  zaś  ulec  musi  zakwestjonowaniu  już  choćby  z  tego  względu,  iż 
mowa    w    nim   jest  o  zabiciu    dowódcy  powstańców,   który,    jak  się  prze- 


•)    Urzędowa  nazwa  rosyjska:  Sławiany 

^)    Według  Stown.   Geogr. — Wieczerzanka  Uib  Wieczerianka.    Według  raportu  urzęd. 
Wieczery  lub  Wieczeriany. 

')    Kur.  W  ii.  z  r.  1863  n.  51. 

*)    1.  c. 


27 


kn,v,^v  Z  uast^pne<>o,  również  urzędowego  raportu,  dowodził  jeszcze  partją 
konamy  z  ua.tpne  .         ^^^j,^^  ^^,^  ,  szczęśliwie.   Bi- 

Frood  ^W?ec      zanką  S^  ''^'^  niewątpliwie  poraj.ką  powstańców, 

rn^HH^i.łrwaT  dalej  pod  tern  samem  dowództwem  i,  kryjąc  się  po  la- 
ale  oddział  t  wał  ^7*^1  P^  ,  ^^^^i  zapewne  w  nadziei  dotarcia  do  puszcz 
sach,  z-.n,erzał  P^^^i'^'!^^^  i  połącze^^^^  się  z  którą  z  partyj  tamtejszych, 
borysowskich  lub  ''^^^'^-"^^nak  bardzo  ciężkie.  Oprócz  dwóch  kom- 
Warunki  tego  odwrotu   My  l^d.  ak  barazo  cięz  j^  .^^_ 

panij,  nacierających  na  P^;'''^^'f:'l^  ''l\X^^^^^  pułku 

steczka  Chołop.en.cz,  wysłana     ak  s>^  zdaje    z  ti^jy^^      •        naczelnik  po- 

krzemieńczuckiego.     Po   ^Ygodnui    widząc   się   osaczoy  ,  ^^ 

wiatu  s.ei-rskiego  skorzystał  z^u^^^^ 

r^'-=s;nT-n^^ 

kowi   gub.    mohilewsKiej     ze    z    uaiiyy    ^  ynaiHiiie  sie    trzech  synów 

S.cza«am.,    ujęto   24  ludn,  w  ''"'';«,  ""''^a^Jr'  13  szlchly,  6  wio- 
obywatelski*    kadelpotock,egok„^^^s^^^ 

ścian  katolików  i  1  1^'^"^^   ^^  ,    ó,!;_„_j.  zebrała  się    banda  5  maja.  Na- 
Chmurowicz,  w  l^tórego  folwarku    Ślepcach  zebra  a  sę  ^^j^^^i  ^      ed- 

czelnik   tej  bandy,   szlachcic  .Szlag<er    uaekl  z  me    "z  ^^beltówkę 

tem.  Przytem  zabrano  3   konie,   na  ^torycl     jezozu    ^.^   f   ^  ■  ,. 
fpistolet  u  szlachcica  Bildzinkiewicza    nadto    20  rb.  pien^dz^    ^^.^^^^ 

TLał^o^^tirSaaVgSe;^^dłu?eri^^^^^^    ze  ^wszystkich  ruchów 
^  ^^^r^  -^i^ewskim  powstan.^mu.cm^-^^-;|ra^^ 
o  niem  tylko  głuche  echa  w  pismienn.ctwe  ^s^^^^^^^^^^ 

kiem  wo  ennym  został  Ildefons  Ancypa.  Osob.stośc  J^o  n  epospo.  ,  ^^._ 
gująca  na  bliższą  uwagę.  Dawny  7-ołmerz  jen  Dembińskiego,  p  ^ 
irant,  w  tej  przełomowej  dobie  powstaniowej  był  w  ^ 'e  ^.eRu^  ę  ^^^^.^ 
Urod  ony  w  r.  1815  we  wsi  Miłowaniu  w  P''^  ec  «  sjon  msKu^ 
się  w  szkołach  w  Słonimie,  skąd  podczas  .^^^'"'^^.i^-^^^ier  również 
d^  wojska  polskiego,  z  niem  /-^^ł  .  na  emig  a"  !  W  Paryżu  został 
wkroczył  do  Warszawy  i  pozniej  udał   się  na  emigraLj^. 


>)    P 

I 


:;    ^:^Z:  UoSominanie  o  s.u.bie  w  Bie.orussji-:  ,  s  t  o  r  i  c  .  e  s  R  M  W  i  e  s  t  n  i  k 


z  r.  1884. 


28 

z  czasem  zawiadowcą  wielkiej  części  podziemi  miejskich,  t.  zw.  katakumb. 
W  r.  1848  pod  Mierosławskim  walczył  w  Poznańskiem,  poczem  wrócił 
na  swą  posadę  do  Paryża.  W  r.  1861,  na  skutek  amnestji,  mógł  już  wró- 
cić do  kraju.  Zamieszkał  wówczas  przy  rodzinie  w  gub.  motiilewskiej 
i  niewątpliwie  wcześnie  przystąpił  do  tworzącej  się  wówczas  organizacji 
narodowej.  „Była  to  dusza  dziwnie  czysta  i  piękna,  charakter  prawy,  tempe- 
rament ognisty  —  pisze  o  nim  jego  kolega  ze  szkół  Słonimskich,  później 
przypadkowy  czas  jakiś  towarzysz  w  Paryżu,  Edward  Pawłowicz'). — Pomimo 
twardego  losu,  przeszedłszy,  jak  to  mówią,  przez  ogień  i  wodę,  zachował 
tę  młodość  ducha,  która  tylko  zacnym  ludziom  najdłużej  towarzyszy. 
Kochając  ojczyznę  nad  wszystko  i  będąc  surowym  dla  siebie,  poprze- 
stawszy na  stanowisku  szeregowca  w  pracy  dla  niej,  niecierpiał  fałszywych 
jej  proroków,  krzywych  dróg  i  wszystkiego,  co  tchnęło  sobkostwem,  pozo- 
waniem, obłudą,  co  ze  świętej  sprawy  robiło  sobie  zyskowne  rzemiosło, 
piedestał  dla  dogodzenia  ambicji  i  samolubnym  celom". 

O  działaniach  partji  bychowskiej,  zostającej  pod  dowództwem  Ancy- 
py,  posiadamy,  niestety,  wiadomości  również  tylko  ze  źródeł  urzędowych 
rosyjskich.  I  te  wiadomości  są  przytem  bardzo  niepełne.  „Dowódca  15-ej 
roty,  bataljonu  rezerwowego,  pułku  pieszego  smoleńskiego,  sztabs-kapitan 
Kusoński,  doniósł  —  czytamy  w  raporcie  urzędowym  —  iż  dn.  9  maja, 
przybywszy  ze  swą  kompanją  do  folwarku  SielecBołonów-),  dowiedział 
się,  iż  w  okolicach  znajdują  się  2  bandy,  jedna  w  lesie  pod  Zlotami,  a  dru- 
ga niedaleko  od  folwarku,  gdzie  znajdowało  się  mieszkanie  asesora,  które 
powstańcy  zamierzali  spalić.  Skutkiem  tego  o  godz.  11-ej  w  nocy  z  35  żoł- 
nierzami udał  się  z  asesorem  do  Złotowa,  a  resztę  kompanji  z  36  żołnie- 
rzy zostawił  w  folwarku  pod  dowództwem  podporucznika  Lipińskiego. 
D.  10  maja  w  czasie  poszukiwań,  podczas  których  przebyto  do  60  wiorst 
drogi,  sztabs-kapitan  Kusoński  o  godz.  5-ej  po  pol.  napotkał  powstańców 
w  lesie  przy  folwarku  ob.  Sławińskiego  i  rozpoczął  strzelanie,  lecz  ci, 
przestraszeni,  pierzchnęli  od  lasu,  zostawiwszy  11  fuzyj  i  2  konie.  Po- 
wstańców było  do  40,  z  których  zabitych  i  ranionych  na  miejscu  nikogo 
nie  zostawiono.  W  wojsku  raniony  jeden.  Dalsze  ściganie  tej  bandy  z  po- 
wodu  gęstego    lasu  było  niemożliwe." 

Tyle  wiadomość  urzędowa.  Starcie  pod  Sielcem-Bolonowem,  jak 
widzimy,  zakończyło  się  niekrwawo:  powstańcy  nie  mieli  strat  wcale, 
Moskale  jednego  ranionego.  Ale  w  warunkach  tej  nierównej  walki,  jakie 
wytworzyły  się  na  terenie  województwa  mohilewskiego,  gdzie  obok  woj- 
ska i  kozaków  brały  po  stronie  silniejszego  wybitny  udział  chmary  chłop- 
stwa, organizujące  z  rozporządzenia  władz  formalne  obławy  —  partja  nie 
mogła  się  już  długo  utrzymać  i  większość  jej  uczestników  dostała  się  do 
niewoli.  Uwięziony  został  również  i  Ancypa.  Wyrokiem  sądu  wojennego 
skazany  na  śmierć,  rozstrzelany  został  jednocześnie  z  podporucznikiem 
Korsakiem  i  dwoma  braćmi,  chorążymi  Janem  i  Michałem  Mancewiczami, 
w  gubernjalnym  Mohilewie  d.  18  czerwca  o  godz.  10-ej  rano'). 


M     Edward  Pawłowicz:  „Wspomnienia  z  nad  Wilji  i  Niemna",   Lwów  1883,  str.  125—230 
^)  K  u  r  j  e  r    W  i  1  e  ń  s  l<  i    n.  51.  Sielec-Bolonów,  wieś  w  gminie    Głuche,    na  trakcie 
mohllewsko-bobrujskim. 
3)    1.  c.  n.  62 


29 

Podobny  przebieg  miało  również  powstanie  w  sąsiednim  powiecie 
roliaczewskiin.  Naczelnikiem  wojennym  został  tu  były  sztabs-rotmistrz 
rosyjski,  obywatel  ziemski,  właściciel  majątku  Górnej  Toszczycy,  Tomasz 
Hryniewicz').  W  jego  to  majątku  oraz  na  gruntacli  sąsiedniej  Niższej 
Toszczycy,  należącej  do  ob.  Grzegorza  Pieczkowskiego,  którego  syn  czy 
brat,  Jan  Pieczkowski,  dymisjonowany  junkier,  brał  również  czynny  udział 
w  partji,  zebrał  się,  prawdopodobnie  w  oznaczonym  dla  całego  wojewódz- 
twa terminie,  d.  5  maja.  oddziałek  powstańców,  złożony  przeważnie  z  sy- 
nów drobnej  szlachty,  osiadłej  nad  Drucią,  z  oficjalistów  i  począści  służby 
dworskiej,  oraz  z  grona  przedstawicieli  obywatelstwa  ziemskiego.  Już  po 
upływie  paru  dni  oddziałek  ten  zaatakowany  został  przez  Rosjan.  Spraw- 
nik  rohaczewski,  otrzymawszy  wiadomość  o  zbieraniu  się  powstańców 
w  Niższej  Toszczycy,  wysłał  tam  z  Rohaczewa  14-tą  kompanję  4-go  ba- 
taljonu  rezerwowego  pułku  pieszego  smoleńskiego  pod  dowództwem  kapi- 
tana Jegorowa.  „Przybywszy  do  Toszczycy  —  głosił  późniejszy  raport 
urzędowy  —  Jegorow  zatrzymał  rotę  na  drodze  do  dworu  przy  karczmie 
i,  dowiedziawszy  się  od  cfttopca  o  zbliżeniu  się  powstańców,  posłał  na 
zwiady  kozaka,  do  którego  już  po  oddaleniu  się  o  50  sążni  wystrzelono 
i  zabito  konia.  Posławszy  łańcuch  strzelców,  kapitan  Jegorow  rozpoczął 
strzelanie,  które  trwało  blisko  pól  godziny;  lecz  choć  z  powodu  zmroku  wy- 
strzały nie  mogły  być  celne,  jednakże  powstańcy,  zaprzestawszy  strzelać, 
odeszli  do  lasu.  Nie  wiedząc  o  sile  powstańców,  rota  odłożyła  ściganie 
do  poranka.  O  godz.  10-ej  jeszcze  jedna  rota  pułku  pierwszego  czerni- 
howskiego  wysłana  została  z  powiatu  bychowskiego.  Tymczasem  po- 
wstańcy, korzystając  z  nocy  i  z  małej  swej  straty,  podeszli  z  lasu  brze- 
giem jeziora  do  dworu  i,zasiadłszy  w  ogrodzie,  o  godz.  1 1-ej  znowu  roz- 
poczęli strzelanie,  na  które  już  odpowiedziały  obie  roty  i  powstańcy  zmu- 
szeni byli  do  odwrotu.  W  ciemnościach  ściganie  już  było  niemożliwe, 
Zrana  zato  roty  ruszyły  dalej,  lecz  nie  mogły  dowiedzieć  się,  dokąd  po- 
szła banda,  a  przy  poszukiwaniu  schwytały  16  jeńców,  oprócz  sześciu, 
wziętych  przez  włościan  przed  przybyciem  wojska.  Jeńcy  są  prawie  wszy- 
scy ze  szlachty  tego  powiatu.  W  liczbie  ich  znajduje  się  ksiądz  Bugień 
z  Czeczerska-)  i  oficer  4-ej  baterji  5-tej  brygady  artylerji — Stanisławowicz'). 
Prócz  tego  zabrano  broń,  kilka  koni,  wóz  z  szarpiami.  Kontuzjowariy 
został  1  żołnierz,  a  z  włościan,  którzy  dawali  najczynniejszą  pomoc,  za- 
bito 1   i  raniono  2;  straty  powstańców  niewiadome"^). 

Starcie  to  odbyło  się  w  d.  8  maja.  Powstanie  rohaczewskie  trzy- 
mało się  jeszcze  dni  kilka,  gdy  jednak  poduszczone  przez  popów  i  po- 
licję gromady  chłopstwa  przetrząsać  zaczęły  lasy  zwartemi  obławami  przy 
pomocy  oddziałów  żołnierzy,  a  brak  zapasów  żywności    na   dobre  dał  się 


')  Hryniewiczowie  herbu  Przeginia.  Zamieszkiwali  w  pow.  orszańskim,  gdzie  w  r. 
1626  Paweł  H.  otrzymał  od  Zygmunta  111  siedem  włók  w  uroczysku  Kruliło.  Wielu  H.  wy- 
legitymowało się  ze  szlactiectwa  w  zlemstwie  orszanskiem  w  r.  1774.  Boniecki:  Herbarz 
Polski.    T.  VII,  str.  383. 

-)  Ks.  Benedykt  B.,  ze  szlachty  g.  kowieńskiej,  wikarjusz  parafji  w  Czeczersku.  Był 
później  w  Tunce  na  Syberji 

')  Nazwiska  tego  nie  znajdujemy  na  liście  skazańców  z  gub.  mohilewskiej.  Pra- 
wdopodobnie przy  pierwszem  zeznaniu  podane  ono  zostało   umyślnie  w  fałszywem  brzmieniu. 

*)    K  u  rj  er  W  i  I  en  s  ki  nr.  5'. 


30 

we  znaki,  nie  mogli  już  powstańcy  opierać  się  dłużej  1,  powiązani,  dosta- 
wieni zostali  do  urzędu  powiatowego.  Wpadł  w  ręce  wroga  i  sam  naczel- 
nik   Hryniewicz.     Rozstrzelano  go  w  Rohaczewie  w  dniu  28-ym  lipca'). 
Powstanie  mohilewskie  było  zakończone^). 

III.  Po  burzy. 

Odwróciła  się  nowa  karta  dziejów  naszych  na  Litwie.  Żywioł  polski, 
upośledzony  przez  rządy  rosyjskie  pod  względem  politycznym,  korzystał  je- 
dnak dotychczas  nietylko  ze  względnego  przynajmniej  równouprawnienia  z  pa- 
nującym żywiołem  rosyjskim,  ale  nawet  i  z  pewnych  specjalnych  przywi- 
lejów stanowych,  składał  się  bowiem  w  znacznym  stopniu  ze  szlachty. 
Przed  wybuchem  i  na  początku  powstania  był  nadto  okres,  w  którym 
utajona  siła  polskości  w  tym  kraju  doszła  do  swego  zenitu.  Nastrój  po- 
wszechny ludności  polskiej  zwrócił  się  bezpośrednio  przeciwko  znienawi- 
dzonym rządom  rosyjskim  i  reprezentującym  je  miejscowym  władzom 
administracyjnym.  Dopóki  burza  wisiała  w  powietrzu,  władze  te,  nie  mo- 
gąc ocenić  jej  siły  i  możliA^ych  rozmiarów,  gięły  się,  jak  trzcina  na  wie- 
trze, drżąc  z  obawy  o  swoje  przyszłe  losy.  Ale  nastąpił  wybuch,  nie  po- 
party, wbrew  oczekiwaniom,  przez  „Europę"  i  rząd  centralny  powziął 
szybko  decyzję  nietylko  stanowczego  stłumienia  „buntu",  ale  i  podcięcia 
przy  sposobności  u  samych  podstaw  żywiołu  polskiego  na  Litwie.  Od  po- 
łowy maja  rozpoczynają  się  na  całym  rozległym  obszarze  Litwy  historycz- 
nej rządy  prawdziwie  murawjewowskie.  Żywioł  polski  w  całej  swej  roz- 
ciągłości wyjęty  zostaje  z  pod  opieki  prawa  i  jest  już  —  w  najlepszym^ 
razie  —  tylko  tolerowany.  Jest  to  wskazanie  ogólne.  W  szczególe  zaś 
sypać  się  zaczynają  rozporządzenia,  cyrkularze,  w  końcu  nawet  i  ukazy 
carskie,  czyniące  olbrzymie  wyrwy  w  szeregach  polskich  na  Litwie.  Dzie- 
siątki tysięcy  ludzi  popędzono  na  Sybir  lub  zesłano  administracyjnie  do 
gubernij  wschodnich  Rosji,  tysiące  majątków  polskich  skonfiskowano  lub 
wystawiano  na  sprzedaż  przymusową  w  ręce  rosyjskie. 

Ta  orgja  prześladowania  w  stosunku  do  Polaków  i  polskości  nie  omi- 
nęła i  gubernji  mohilewskiej.  Wnet  po  rozproszeniu  oddziałów  powstań- 
czych na  skinienie  gubernatorskie  zaczęły  zapełniać  się  więzienia  i  wkrótce 


1)  Limanowski,  w  pierwszem  wydaniu  swej  .Historji  powstania',  wspomniał,  na  pod- 
stawie glucliych  podań,  o  .Hryniewieckim",  który  ucierał  się  nad  Drucią  (W,  107);  w  dru- 
giem  wydaniu  (str.  320)  nazwisko  Hryniewicza  podane  już  zostało  prawidłowo,  ale  również 
bez  żadnych  szczegółów  o  oddziale  rotiaczewskim. 

')  Ponieważ  w  pracy  p  Zielińskiego,  jak  już  wspomnieliśmy;  wymienione  są  tylko 
3  miejsca  starć  na  terenie  gub.  mołiilewskiej,  podajemy  poniżej  krótkie  zestawienia  dat 
i  miejsc  tycli  dziewięciu  potyczek,  jakie  udało  się  nam  powyżej  opisać  lub  przynajmniej 
wynotować: 

5  maja  —  Horyhorki  —  p.  borecki, 

6  „       —  Świnna  —  p.  czerykowski, 

7  ,       —  Czarnorucze  ~  p.  mohilewski, 

—  Pohostyszcze  —  p.  orszanski, 

8  ,       —  Niższa  Toszczyca  —  p.  rohaczewski, 

9  ,       —  Słowienie  —  p.  siensl<i, 

,     „       —  Sielec-Bołonó\V   —  p.  bychowski, 
10    „       —  Leciatiy  —  p.  czerykowski, 
19     ,       —  Szczawry  —  p.  sieński. 


31 

już  zabrakło  w  nich  miejsca.  W  Mohilewie  musiano  użyć  na  ten  cel 
świeżo  zbudowanych  koszar  bataljonu  miejscowego.  Na  catym  obszarze 
gubernji  dziać  skj  przytein  zaczęły  bezecne,  wyrafinowane  nadużycia, 
gwałty  i  zdzierstwa.  Trudno  dziś  wyobrazić  sobie,  ile  wycierpieć  wówczas 
musieli  nawet  ci  Polacy,  ktc^rzy  nie  należeli  bezpośrednio  do  powstania. 
Obraz  ten  z  czasem  dopiero  będzie  mógł  być  odtworzony  w  całej  swej 
okropnej  sjrozie,  gdy  wydobyte  zostaną  na  światło  dzienne  zarówno  wspo- 
mnienia wispótczesnych,  jak  i  pewne  dokumenty  urzędowe.  Kilka  bezpo- 
średnio schwytanych  rysów  tego  posępnego  okresu  podaje  we  wspomnie- 
niach swych  wzmiankowany  już  kilkakrotnie  powyżej  pamiętnikarz  rosyjski, 
Orlicki,  który  na  wiosnę  zawieruszył  się  wprawdzie  sam  w  powstaniu,  ale 
już  latem  tegoż  1863-go  roku  służył  gorliwie  rządowi,  jako  urzędnik  akcyzy. 

„Przewodniczącym  komisji  śledczej  w  Orszy  —  pisze  Orlicki')  — 
mianowany  został  „strapczy"  miejscowy,  chciwy  łapownik,  niegdyś  semi- 
narzysta, zupełnie  pozbawiony  sumienia.  Odrazu  i  przedewszystkiem  za- 
czął on  obdzierać  każdego,  kto  wpadł  w  jego  ręce.  Chcąc  zaś,  aby  da- 
wali jak  najwięcej,  straszył  ich  nieuniknioną  jakoby  karą  śmierci.  „Dopóki 
jesteś  pan  u  nas  w  komisji  —  mówił  pan  przewodniczący  —  dopóty  mo- 
żna jeszcze  panu  pomóc,  choć  z  trudem,  jeśli  jednak  pójdziesz  pan  pod 
sąd  wojenny,  wtedy  —  amen.  Oficerkowie  tamtejsi  i  prezes-pułkownik 
zawsze  są  pijani,  najprzód  nie  znają  przepisów  prawa,  a  następnie  nie 
mogą  dla  nikogo  mieć  względów"...  Więc  też  płacono,  płacono  sowicie 
panu  przewodniczącemu.  W  tej  samej  Orszy,  dla  braku  odpowiednich 
oficerów,  gubernator  Beklemiszew  mianował  naczelnikiem  wojennym  do- 
tych:zasowego  dozorcę  akcyzy.  „Zająwszy  tak  wysokie  stanowisko  —  pi- 
sze dalej  Orlicki  —  Timofiej  Siemienowicz  przedewszystkiem  się  upił. 
Od  rana  do  późnej  nocy  w  jego  domu  stół  był  zastawiony  rozmaitego 
rodzaju  przekąskami,  a  stoliki  do  kart  wiecznie  były  otwarte.  Chłopi 
przywozili  przyaresztowanych  obywateli,  albo  schwytanych  w  lesie,  albo 
wprost,  i  to  w  ogromnej  większości,  wyciągniętych  z  własnych  domów. 
Były  akcyźnik  związanych  i  wystraszonych  przyjmował  na  ganku  słowami: 
—  Czy  widzicie  te  wrota?  —  Widzimy.  —  A  więc  powieszę  zaraz  na 
nich  każdego,  kogo  zechcę.  Ukorzcie  się  i  żałujcie  za  grzechy...  Dawano 
więc  łapówki  w  przyjętej  formie  pożyczki,  na  którą  naczelnik  wystawiał 
rewers,  choć  oczywiście  mowy  nie  mogło  być  o  tern,  aby  ktokolwiek 
śmiał  się  później  o  jej  zwrot  upominać". 

Utworzony  w  Mohilewie  sąd  wojenny  przystąpił  niebawem  do  fero- 
wania wyroków.  Z  młodzieży,  uczestniczącej  w  oddziale  horeckim,  znacz- 
na część  postanowiła  oświadczyć  w  sądzie,  że  nie  dlatego  złożyła  broń 
przed  d.  1  maja  st.  stylu,  iżby  spodziewała  się  z  tego  względu  amnestji, 
lecz  jedynie  dlatego,  że  nie  miała  środków,  aby  dalej  kontynuować 
powstanie-).  Oświadczenie  takie  złożyło  istotnie  40  wychowańców  insty- 
tutu boreckiego').     Reszta  tłómaczyła    się,  że  złożyła  broń  w  oczekiwaniu 

')    Orlicki  1.  c. 

-)  Z  listu  A.  Jastrzębskiego  do  p  A.  Kręckiego,  w  zbiorach  tego  ostatniego.  List 
datowany  27  października  1908  r.  z  Irkucka. 

'I  Podajemy  poniżej  ich  nazwiska:  Bronisław  Antonowicz,  Romuald  Balbaszewski, 
Stanisław  Czempkowski,  Rajmund  Czerwiński,  Karol  Dziekoński,  Edmund  Dzierdziejewski, 
Teofil  Giedgowd,  Aleksander  Olodkowski,  Ignacy  Janczewski,   Konstanty  i  Michał  Janków- 


32 

łaski  monarsze!.  Sąd  wojenny  postanowił  tych  czterdziestu  skazać  do 
ciężkich  robót  na  Syberję,  pozostałych  zaś,  po  złożeniu  przez  nich  pono- 
wnej przysięgi  poddańczej,  zesłać  na  .mieszkanie"  lub  „osiedlenie". 
Jeden  z  tych  ostatnich,  August  Kuszelewski,  odmówił  w  ostatniej  chwili 
złożenia  przysięgi,  za  co  ponownie  oddany  był  pod  sąd  i  skazany  na  12 
lat  ciężkich  robót. 

Niemniej  surowe  kary  spadły  i  na  uczestników  pozostałych  partyj 
mohilewskich.  Skazywano  ich  na  ciężkie  roboty,  lub  na  długoletnie  osie- 
dlenie na  Syberji.  \Vykaz  urzędowy  tych  skazańców,  lubo  bynajmniej  nie 
kompletny,  jak  to  mieliśmy  sposobność  sprawdzić,  obejmuje  167  nazwisk 
osób,  pochodzących  z  gub.  mohilewskiej').  Spis  dodatkowy  podaje  jeszcze 
nazwisk  20.  A  dodać  należy,  iż  znaczna  liczba  młodzieży,  studjującej 
w  instytucie  horeckim,  ale  pochodzącej  z  innych  gubernij,  podana  została 
w  innych  wykazach.  Nadto  listy  te  obejmują  tylko  kategorje  skazańców, 
pozbawionych  praw.  Zesłańców  administracyjnych  obliczyć  nie  sposób. 
Liczba  ich  sięgała  zapewne  w  samej  tylko  gub.  mohilewskiej  powyżej  ty- 
siąca osób. 

Osobną  kategorje,  nie  spisaną  dotychczas  dokładnie,  stanowiła  drobna 
szlachta.  Wyrzucono  jej  teraz  niemałą  ilość  z  granic  gub.  mohilewskiej. 
Głośnem  było  zniszczenie  szlachty  z  pow.  rohaczewskiego,  z  zaścianka 
Sianożatek.  Były  to  przeważnie  rodziny  /.ółtków.  Za  niestwierdzoną  zresz- 
tą ściśle  „życzliwość"  względem  powstania,  popalono  im  domy,  zabudo- 
wania i  dobytek,  poczem  wielu  z  nich  popędzono  nad  granicę  Syberji,  do 
gub.  permskiej  i  orenburskiej.  Tak  samo  przewieziono  z  mohilewszczyzny 
do  gub.  orenburskiej  sporo  rodzin  drobno  szlacheckich  z  okolic  Antuszek 
i  Ciercieża. 

Na  zabranie  Polakom  jak  największej  ilości  ziemi  położono  wogóle 
nacisk  możliwie  bezwzględny.  Więc  przedewszystkiem,  wszystkim  skazańcom 
z  kategorji  pozbawionych  praw  zabrano  majątki  drogą  kenfiskaty. 
Było  w  tej  liczbie  nie  mało  dużych  majątków,  np.  Krasne  w  p.  czerykow- 
skim  po  Tadeuszu  Czudowskim  —  1.863  dzies..  Górna  Toszczyca  w  pow. 
rohaczewskim,  po  Tomaszu  Hryniewiczu— 1.573  dzies.,  Jaroszówka  i  Buda 
w  p.  klimowickim  Michała  Arcimowicza  —  1.238  dzies.,  Kartaszewicze 
w  p.  orszańskim  Antoniego  Karnickiego  —  1.200  dzies.,  Pohostyszcze 
w  tymże  powiecie  Antoniego  Pióry  —  869  dzies.  Ogółem  w  gub.  mohi- 
lewskiej skonfiskowano  17  majątków  obszaru  14.203  dzies.  Ponadto  79 
majątków,  należących  do  osób,  zesłanych  administracyjnie  w  głąb  cesar- 
stwa, wystawiono  na  sprzedaż  przymusową  w  obce  ręce:  w  pow.  bychow- 
skim  —  6  majątków,  czausowskim  —  15,  czerykowskim  —  9,  horeckim— 1, 

scy,  Adam  Jastrzębski.  Piotr  Jermołowicz,  Józef  Kasperowicz,  Jerzy  Kassal<,  Donat  Kildysz, 
Bolesław  Kisielewski,  Narcyz  Kopernicki,  Paweł  Kozielic,  Jan  Kryształowicz,  Eugenjusz 
i  Józef  Latoskowicze,  Józef  Łappo,  Jan  Łepkowski,  Józef  Malinowski,  Stefan  Morgulec, 
Adolf  Onichimowski,  Konstanty  Płaskowicki,  Włodzimierz  Rabiej,  Konstanty  Rapacki,  Broni- 
sław Rodniewski,  Erazm  Rossowski,  Władysław  Sawicki,  Apollon  Sokołów,  Bolesław  Sto- 
pieński,  Maurycy  Sulistrowski,  Piotr  Celestyn  Suryn,  Wiktor  Swiechow<ki,  Stanisław  Wis- 
kowski  i  Romuald  Złotkowski.  Zastrzec  się  jednjk  musimy,  że  lista  powyższa,  ułożona 
na  podstawie  urzędowego  wykazu  skazańców,  oraz  wzmiankowanego  powyżej  listu  Ja- 
strzębskiego, może  jeszcze  ulec  pewnym,  drobnym  zresztą  poprawkom. 

')     „Ałfawitnyj    spisok    politiczeskim    prestupnikam,  liszonnym    po  sudu  praw  sosto- 
janja,  imuszczestwa  koich  podleżat  konfiskacji  w  kaznu'.    Wilno  b.  d. 


33 

klimowickim  —  4,  mohilewskim  —  7,  mścisławskim  —  12,  orszańskim  —  9, 
rohaczewskim  —  8  i  sietiskim  — -8').  Wyszły  w  ten  sposób  z  rąk  polskich 
znowu  znaczne  obszary  ziemi,  ni.  in.  Cichinicze  Oskierków  w  p.  roha- 
czewskim  —  8.537  dzies.,  Drybin  Ciechanowieckich  w  p.  czausowskim  — 
3.225  dzies  ,  Żabiełyszyn  Bułharynów  w  p.  khmowickim  —  3.169  dzies., 
Soroczyn  ŚwKjckich  w  p.  bychowskim  —  3.111  dzies.,  Niekludow  Osie- 
cimskich  w  p.  sienskim  —  2.985  dzies.,  Rozsochy  Wykowskich  w  p.  roha- 
czewskim  —  2.797  dzies.  i  w.  in.  Ukaz  grudniowy  z  r.  1865,  zabraniający 
Polakom  nabywania  ziemi  na  własność  na  obszarach  Litwy  i  Rusi,  był 
jednak  niewątpliwie  pod  tym  wględem  ciosem  najsilniejszym  i  najdotkliw- 
szym. 

Rozpoczęta  została  jednocześnie  na  terenie  gub.  mohilewskiej,  jak 
i  na  całej  Litwie  historycznej,  zażarta  akcja  tępienia  katolicyzmu.  Poza- 
mykano zatem  i  poprzerabiano  na  cerkwie  liczne  kościoły,  m.  in.  głośny, 
szeroko  słynący  wśród  nabożnych  z  cudownego  obrazu,  kościół  w  Biały- 
niczach.  Nawracano  również  przemocą  na  prawosławie  całe  wsie  katolickie. 
Tak  np.  w  d.  29  maja  st.  st.  1867  r.  „przyłączono  do  prawosławia"  włoś- 
cian-katolików  z  gmm  mikulińskiej  i  rudniańskiej  w  pow.  orszańskim^). 

Ruch  zbrojny  w  gub.  mohilewskiej  przetrwać  zdołał,  jak  widzieliśmy, 
zaledwie  parę  tygodni.  Ale  organizacja  powstańcza  zlikwidowana  tu  zo- 
stała znacznie  później,  głównie  skutkiem  aresztowania  najpierw  komisarza 
Rządu  Narodowego  na  województwo  mohilewskie,  Parfjanowicza,  który  w  wię- 
zieniu śledczem  okazał  się  osobistością  tchórzliwą  i  lichą,  a  potem  w  paź- 
dzierniku, wojewody  mińskiego,  łączącego  w  swem  ręku  już  w  tym  osta- 
tnim, trudnym  okresie  wszystkie  mci  organizacji  w  obu  województwach: 
mińskiem  i  inohilewskiem  —  Michała  Oskierki.  Był  to  człowiek  niespo- 
żytej energji  i  niezłomnego  hartu  ducha.  Po  półrocznem  śledztwie  roz- 
strzelany został  w  Mohilfwie,  dnia  10  maja  1864  r.'). 

Zapanowała  na  całe  półwiecze  nad  krajem  noc  głucha,  nieprzejrzana. 
Żywioł  polski,  usunięty  zupełnie  brutalną  dłonią  z  życia  publicznego,  za- 
mknął się  w  zaciszu  domowem,  trzymając  się  wszelkiemi  siłami  ziemi,  jako 
podstawy  bytu  i  przyszłości.  Dopiero  teraz,  podczas  straszliwej  zawieruchy 
wojennej,  organizować  się  znów  zaczął  jawnie,  tworząc  szkoły  i  instytucje 
polskie.  Któż  obliczy,  ile  siły  wytrwania,  ile  zadatków  na  przyszłość  rzu- 
cił w  tę  daleką,  kresową  ziemię  ów  krótkotrwały  ruch  zbrojny,  który  aż 
tu,  na  starym  szlaku  wojennym  Ostrogskich,  Żółkiewskich  i  Poniatowskich 
za  cenę  przelanej  krwi,  za  cenę  męki  całego  pokolenia  stwierdzić  miał  do- 
wolnie, że  nawet  najdalsze  kresy  dawnej  Rzeczypospolitej  ciążyć  będą 
zawsze  ku  Polsce... 


')  .Sjiisok  wysbniniM  iz  kraj.i  ziemlewładielcain  Mogilewskoj  gub.  Imienja  koich  na 
osiiowanji  ulijza  10  dt'k;iliri;i  lS(i,''j  g.  podleżat  oblazatelnoj  prodaże'.  Rzadki  druk  bez  dały 
i  niiejsc;i   wydania. 

■■')     Wiestnik  Zapadnoj  Rossii  z  i.  1867,  ks.  5-ta 

^)  I.  S.  .N.1  Białorusi"  w  n.  12  Dziennika  Wileńskiego  z  r.  1906  oraz  te- 
goż .Ostatnie  cliwilc  Michała  Oskierki"  wn.  1,3,  i4  0onca  Wileńskiegozr.  1908. 
Patrz  również:  Pamiętniki  .lakóba  Gieysztora. 


E1^I>C  ATA. 


Str. 


8  wie 

8 

9 

9 

9 
10 
13 
10 


rsz  10  od  doili  zamiast:  Ubecka  -powinno  być:  Lipiecka. 


10  .  .  ,        Samborskiej— powinno  być:  Tambowskiej. 

10  .  .  .        Górek— powinno  być:  Horek. 

1  .  .  po  wyrazie:  fałszywych— opuszczono:  źródłach. 

1  ,  .  zamiast:  pan-:ict(iikowcach— powinno  być:  pamiętnikarskich. 

3  ,  ,  .        Koriczew —bowinno  być:  Kriczew. 

4  ^  .  .        brygady— powinno  być:  komendy. 

30  od  góry        .         Wirkowski  -powinno  być:  Wiskowski. 


.<o^^^. 


>'/